Czarna łasica
Czarownica stała nad garem i kręciła w nim wielką łyżką.
-Mniam, mniam; zupa ze starych żab!-mówiła sama do siebie. - Tylko nie wiem, czy nie dolałam do niej za mało krwi pająka!
Te kulinarne rozmyślania przerwał dźwięk pukania do drzwi. Odłożyła łyżkę i poszła je otworzyć.
Okazało się, że przyszła głupia Jadźka. Ubrana była typowo jak na wiejską dziewuchę przystało tzn. w szarą, dziadowską kurtkę i w kalosze.
-Dzień dobry pani Jędzo! – przywitała się grzecznie. Chyba była nieco spięta.
-Dzień zły głupia Jadźko!- zaśmiała się czarownica- wiesz, że ja zawsze wolę, żeby był zły! Ja uwielbiam zło!
Głupia Jadźka spojrzała na nią zaskoczona; chyba nawet na swój sposób przestraszona.
-W takim razie niech będzie zły.-poprawiła się- Czy mogę wejść na chwilę?
-Jeżeli przychodzisz, żeby skorzystać z moich usługi i jesteś gotowa za nie zapłacić; to tak.- mówiąc to czarownica zatarła ręce. Już miała przed oczyma nowe pieniądze.
-Oczywiście, że jestem gotowa zapłacić.
-Dobra, w takim rzazie przejdźmy do konkretów.- Baba Jaga miała dość owijania w bawełnę- co ci dolega?
Głupia Jadźka nie odpowiedziała. Chyba nie miała odwagi.
Wiedźma spojrzała na nią szyderczo.
-No, nie wstydź się dziewczynko! Czy mam się sama domyślić, o co ci chodzi?
Zastanawiała się chwilę, po czym powiedziała:
– Już wiem. Masz kompleks, że twoja koleżanka się już dymała, a ty jeszcze nie. I chcesz, żebym przemieniła ją w krasnala ogrodowego. Nic trudnego, trzeba tylko zapłacić.
– Nie, nie; pani mnie źle zrozumiała.- poprawiła ją głupia Jadźka- Ja nie chcę nikogo w nic przemieniać. Chcę tylko skorzystać z pani usług medycznych.
Baba Jaga machnęła ręką.
-Potrzebujesz leku na sraczkę? Było od razu walić prosto z mostu. Mam tu coś w sam raz dla ciebie.
-Też nie to!- Głupia Jadźka aż krzyknęła.
-To niby co, do kurwy? Powiedź mi wreszcie, bo mam już dość tych zgadywanek!
-Bo widzi pani! – Głupia Jadźka wykrztusiła to z siebie- Ja jestem strasznie blada i poszukuje na to lekarstwa.
Baba Jaga skrzywiłam się.
-Takimi duperelami głowę mi zawracasz! Ja myślałam, że to coś poważnego. W takiej sytuacji cena będzie większa.
-Kiedy mi się wydawało, że przy małym problemie, pieniądze też są małe! -głupia Jadźka jęknęła- Poza tym jestem głupia Jadźka, a to podobnie jak Jaga. Więc myślałem, że mam szanse na zniżkę.
-Na nic nie licz.- puentowała ją czarownica.
Potem przybliżyła się i złapała dziewczę za policzek.
-Fakt, jesteś blada jak gęś. Wiem, co ci pomoże.
Potem podeszła do szafy i wyjęła z niej ciemną puszkę.
-To czarna łasica. Przez miesiąc smaruj się nią codziennie przed snem, a zobaczysz efekty. Tylko pamiętaj, ja nie przyjmuję żadnych reklamacji.
-Nawet bym się nie ośmieliła.- odpowiedziała głupia Jadźka, wpatrzona w lekarstwo.
Po chwili jednak naszła ją niepewność.
-A jeśli to prawda, co mówi ksiądz, że za kupno pani produktów można pójść do piekła?
-Coś za coś. Musisz zdecydować, co jest dla ciebie ważniejsze. Życie wieczne, czy ciemniejsza cera. Nie można mieć wszystkiego.
-Chyba cera.- odpowiedziała.
Przypuszczalnie jednak ciągle była niepewna, gdyż zapytała:
-Ale to nie prawda, że w piekle trzeba pić smołę?
Czarownica odburknęła:
-Nie mam zielonego pojęcia! Ja tam pójdę dopiero po śmierci! Bierz i płać; albo spierdalaj!
Nie było już sensu o nic pytać. Dziewczyna zapłaciła i wyszła. Mimo tego, że została bardzo ozięble potraktowana, to właściwie była szczęśliwa. Już za miesiąc jej problem miał się skończyć.
Tym czasem czarownica wróciła do gara.
-Popieprzona smarkula. Tylko mi dupę zawraca swoimi wyimaginowanymi problemami. No, ale przynajmniej wycisnęłam od niej sporą sumkę pieniędzy. Na, ale z tego wszystkiego zapomniałam, czy już dolałam do mojej zupy moczu nietoperza.
Mijał dzień za dniem. Głupia Jadźka w pełni stosowała się do zaleceń czarownicy. Nie mogła się już doczekać efektów, które miały przyjść. Jednak musiała być cierpliwa. W końcu minął miesiąc. Głupia Jadźka obudziła się w świetnym humorze. Przyszła pora zobaczyć efekty. Od razu zeskoczyła z łóżka i pobiegła do lustra. Gdy się zobaczyła krzyknęła:
-Mamusiu!
Po chwili jej matka przyszła.
-Co się stało dziecinko? -zapytała.
Po tych słowach zdębiała. W pokoju jej córki stała Murzynka.
Marek Adam Garbowski
Warszawa 2018