Wiejski dentysta
U nas na wsi Kości Wielkie długo nie było dentysty. Jakoś nie czuliśmy takiej potrzeby. Sołtys z rodziną, oraz proboszcz, owczarz i Witch jeździli na przegląd do miasta, a reszta sama leczyła zęby domowymi sposobami. W końcu jednak dentysta się pojawił. I przyszedł do niego pierwszy pacjent.
Mieszkaniec wsi z wolna wszedł do gabinetu. Był nieco przestraszony. W pokoju był mrok. Mimo tej ciemności pacjent mógł jednak dobrze przyjrzeć się dentyście. Doktor miał wielką, okrągłą głowę. Była ona całkowicie łysa. Dzięki tej łysinie można było dostrzec, iż ma kilka guzów i blizn. Oczy miał piwne. A właściwie, to lewe oko miał piwne, gdyż prawe było martwe. Charakterystyczny był jego szeroki, szczerzący zęby uśmiech. Dzięki temu, można było dostrzec stan jego uzębienia. Kilka zębów było podłamanych, kilka żółtych, kilka popętanych, a kilku nie było. Reszta była jednak w miarę dobrym stanie. Widząc to pacjent, zatrzymał się w miejscu i wystraszony jęknął:
-Ależ pan ma zepsute zęby!
-No cóż, bywa!- zaśmiał się dentysta.
-To jak ma pan leczyć moje, skoro sam ma takie?
-Chyba już sobie odpowiedziałeś. Ja mam leczyć twoje, a nie moje. Własnych nie leczę.- wyjaśnił dentysta.
-Acha.- odparł pacjent. Trochę się uspokoił, ale tylko trochę.
Mimo wszystko, jednak usiadł w fotelu.
-No, dobra proszę otworzyć usta. Zaraz wszystko obejrzymy. - rozkazał dentysta.
Pacjent wykonał polecenie, ale doktor nie był bynajmniej usatysfakcjonowany.
-Za wąsko! Niech pan poczeka.- powiedział bardzo nieprzyjemnym tonem.
Na chwilę się schylił i wyciągnął obcęgi.
-No, teraz rozszerzę panu usta!- zaśmiał się.
Oczywiste to rozszerzanie było bardzo bolesne. Ale, co zrobić?
I tak jednak nadal widoczność w gębie nie była za dobra.
-Kurwa, ciągle jest tu ciemno, jak w dupie u murzyna!- marudził dentysta. - Ale, jeszcze moment; już wiem, co trzeba zrobić.
Znów na chwilę się schylił, i tym razem wyciągnął lupę. Potem włożył ją do ust.
-No, już dobrze. Teraz wszystko widzę jak na dłoni. Otóż ma pan jeden ubytek.
Nie była to miła informacja.
-Czy to poważne?- spytał przelękniony pacjent.
-Ależ, nie. Zaraz się nim zajmę.
-Ale, nie będzie bolało?- pacjent wolał się upewnić.
-Nie, nie będzie. A przynajmniej nie zanadto. Proponuję tutaj znieczulenie.
Po tych słowach wyjął wielką strzykawkę i wbił ją pacjentowi prosto w czoło.
-A ła! O kurwa!- wydarł się mieszkaniec wsi.
Teraz wszystko powinno być dobrze.- pocieszał doktor- Ale na wszelki wypadek zostawię ją w pańskim ciele. Wówczas będzie bardziej działało.
Po chwili wyciągnął wiertarkę.
-No, teraz pana poboruję!
Skoro dzięki znieczuleniu miało boleć mniej, to lepiej nie pytać, jak by bolało bez niego. Pacjent cały się trząsł, aż dentysta musiał go przywiązać łańcuchem.
Gdy doktor skończył robić dziurę wiertarką, to wyjął waciki i powiedział:
-Teraz, je panu włożę w mordę. Proszę się nie ruszać.
Pacjent pierwszy wacik połknął.
-Kurwa, mówiłem panu, żeby się nie wiercić! To nie jest jadalne! - krzyknął wściekły dentysta.-Teraz muszę włożyć następny.
Na samo szczęście pacjent drugiego już nie połknął.
-Dobra, teraz będę kładł plombę.
Po tych słowach dentysta wpakował klientowi trochę gipsu do dziury w zębie.
-Jest O.K., ale muszę wygładzić.
Doktor przyłożył do zęba gwóźdź i zaczął walić w niego młotkiem.
Nie było to w prawdzie tak bolesne jak borowanie, ale i tak pacjent cały czas się trząsł.
-Proszę się tak nie wiercić. Jeszcze zrobię pany krzywdę. - apelował dentysta.
W końcu jednak było już po wszystkim. Pacjent był wykończony. Nigdy w życiu nikt nie zadał mu takiego bólu. Teraz ledwo dyszał, a serce biło mu mocno.
-To jestem już wolny panie doktorze? - spytał.
-No prawie. Musimy jeszcze omówić kwestię zapłaty.
-To oczywiste. Ile pieniędzy się panu należy?
Dentysta najpierw zamilkł, a potem wybuchnął gromkim śmiechem. Gdy przestał się śmiać powiedział:
-Pan nie zapłaci mi pieniędzmi. Pan zapłaci mi krwią.
Marek Adam Garbowski
Warszawa 2019