Upalny dzień nad wodą
Leżeli całą trójką przy stawie – Witch, Baba Jaga i Behemot. Na oczach mieli ciemne okulary przeciwsłoneczne. Oczywiście, Witch była ubrana w kostium dwuczęściowy (ale taki, który niezbyt zasłania pośladki), Baba Jaga w jednoczęściowy, a Behemot (jak przystało na osobę w ciele kota) był nagi. Wiadome było co robią – opalają się.
-Szkoda Babcia, że nie wzięliśmy jakiegoś radyjka – uśmiechnęła się Witch - mogłabym puścić jakiś zajebisty metal! Byłaby w dechę muzyka! Chociaż mogę jeszcze puścić coś z mojej superowej komórki!
-Ani mi się waż, gówniaro! - Jaga zrobiła się cała czerwona – Mi bębenki już jebną od tych twoich ryków! I nie mów do mnie „Babcia”; przecież nie jesteś moją wnuczką!
-Znowu stara zrzędzi! - zaśmiał się, wiecznie złośliwy, Behemot.
-A ty się też nie wtrącaj, niedoszły chiński gulaszu! - Baba Jaga była jeszcze bardziej niemiła. - Wasza dwójka zajmuje się wiecznie wkurwianiem mnie!
-Wyluzuj Babcia – te „wkurwianie” chyba się Witch spodobało. - Do każdego można się dojebać! Czy ja się wytykam kurzajki na twoich piętach, które teraz widzę?
-Nie pouczaj mnie sikso o estetce opalania się; sama w stroju kąpielowym odsłaniasz swoje pochrzanione tatuaże!
-Ale te rysunki są bardzo sexy – zamiauczał Behemot – a twoje stopy to doprawdy ohyda! Na samą myśl, chce mi się rzygać!
-Uduszę futrzaka! - Baba Jaga powoli zaczynała przypominać czajnik.
Nagle znad stawu rozległ się chrypliwy głos:
-A któż to może tak kłócić się? Tylko magiczna trójka!
Wymieniona trójka spojrzała w kierunku, z którego wydobywał się ten głos i ujrzała głowę wodnika, wychylającą się z wody. Rzadko kiedy przypływa tak blisko brzegu.
-O, siema, podwodny koleżko! - Witch uśmiechnęła się.
-Miło widzieć pływającego kumplu! - Behemot również był miły.
Ale za to Jaga zupełnie nie była miła. Skrzywiła się jeszcze bardziej i jęknęła:
-Tylko jego nam tutaj brakowało!
-Widzę, że stare próchno, jak zwykle jest chamskie! Mam na to odpowiedź! - Po tych słowach Utopiec chlusnął na starą czarownicę strumieniem wody.
-Kurwa; pojebało ciebie! - wydarła się nieszczęsna.
Reszta zaś zwijała się ze śmiechu.
-W pełni zasłużona kara! - triumfował topielec.
-To prawda, ale zmieńmy temat, za dużo czasu poświęcamy temu mamutowi. - Mówiąc to Witch otwierała zębami olejek do opalania. - Lepiej powiedź, co u ciebie?
-Jakoś żyję. Ostatnio jednak mało dziewuch kąpie się w stawie, to też głoduję.
-Nie użalaj mi się tutaj nad sobą – parsknęła Baba Jaga – Dziwisz się, że brakuje debilek. Dziewczyny wiedzą, co z nimi robisz, więc nie pływają tutaj.
-Ale ty możesz bezpiecznie. Starych, zrzędliwych, cuchnących, obleśnych babsztyli nie jadam. Nie chcę mieć po nich biegunki.
-Jeb się! - krzyknęła Jaga.
-Ale jej przysrał! - Behemot omal nie pękł ze śmiechu.
- Ty zaś Witch mogłabyś śmiało u mnie popływać. Twoje ciało jest takie słodkie! - mówiąc to wodnik oblizał się.
Teraz to Witch przestała się śmiać.
-Mam cię walnąć? - zaczęła wymachiwać swoją czarną japonką.
-Spoko, spoko; tylko żartowałem. - Topielec załagodził sytuację.
-O kurwa, powietrzny atak! - znienacka rozległ się krzyk Baby Jagi.
Behemot, Witch i utopiec spojrzeli na nią. Rzeczywiście miała nie lada problem. Latała przy niej natrętna osa. Jaga wymachiwała rękoma i krzyczała:
-Wypierdalaj mi z stąd!
W końcu owad wleciał do jej ust.
Chwilę przeżuła go, po czym beknęła i oznajmiła:
-Nie jest to wprawdzie szerszeń, ale też smaczne.
-To nie fair; czemu zawsze tylko stara ma przekąski! - teraz to Witch była w złym humorze.
-Jak by nie patrzeć, to pogodę mamy zajebistą! - Behemot zmienił temat. - Słonko tak mile praży. Świetny dzień na opalanie się.
-Czy ja wiem? - burknął wodnik. – Ja wolę jak pada. Przecież jestem wodny potwór.
-Nie marudź jak Babcia. - Witch zganiła go. - Przecież masz wystarczająco wody w tym swoim stawie.
-A co byście powiedzieli na lody? - spytał Behemot.
-Nie wzięliśmy przecież pieniędzy, głupolu! - powiedziała Baba Jaga.
-Można je wyczarować! - zaproponowała Witch.
-Ty też durna jesteś! - stara była ciągle wredna. - Przecież nie ma czaru na stworzenie pieniędzy; no chyba, że jest się Glapińskim czy Morawieckim!
-Ale ja miałam na myśli wyczarowanie lodów, a na to jest czar! - Witch zaśmiała się. - Kto co zamawia?
Behemot zamówi o smaku myszy, utopiec wodorostów, Baba Jaga krowiego gówna, a Witch heroiny.
-Smakują, Babcia! - spytała liżąc.
-Smakują – odparła – ale i tak jesteście beznadziejni.
Marek Adam Garbowski
Warszawa 2022