Ufoludek
Pewien chłop ze wsi Kości Wielkie szedł sobie spokojnie przez las. W pewnym momencie stanął jak wryty, gdyż zobaczył przedziwny widok. Na leśnej dróżce stał biały człowieczek o głowie w kształcie elipsy. Był to rzecz jasna ufoludek. Mieszkaniec Kości Wielkich nieraz już widywał kosmitów, gdyż oni regularnie przylatują na polanę, jednak ta sytuacja była bezprecedensowa. Przybysz był samotny, co więcej działo się to za dnia (a zawsze przylatują nocą) i do tego daleko od polany. Poza tym data wskazywała, że do przylotu jeszcze zostało sporo czasu. Nic się więc nie zgadzało. Wszystko to wyglądało jakby ten pojedynczy osobnik odłączył się od reszty grupy i pozostał sam w Kościanym lesie.
-Zgubiłeś się? - spytał chłop.
-fsaklwll – odpowiedział ufoludek.
-Kurdę, muszę się poduczyć kosmoskiego; gdyż za ząb nie chwytam, co on mówi – pomyślał sobie ziemianin; po czy oznajmił – proponuję byśmy poszli do wsi.
-cwwveffv – chyba było potwierdzeniem, gdyż ufoludek ruszył za nim.
Po drodze kosmita cały czas się rozglądał. Obserwował swoimi wielkimi oczyma (a musicie wiedzieć, że oczy kosmitów są naprawdę ogromne) drzewa jak i poszycie, jednak nie było wiadomo dlaczego.
-Szukasz czegoś? - spytał go chłop.
-swceghhsv.
-Jebnięty ten jego język. - Tyle tylko wiedział ziemianin.
W pewnym momencie zatrzymał ich zachrypnięty głos Baby Jagi:
-A ty, kurwa, gdzie idziesz!
Mieszkaniec wsi Kości Wielkie odwrócił się i spostrzegł starą, zgarbioną i jak zawsze bardzo brzydką, czarownicę.
Zanim zdążył odpowiedzieć ta krzyknęła:
-O psia mać; ty prowadzisz ufoludka! Ale jak to możliwe, samotny bez ekipy, a gdzie u chuja reszta?
-No, właśnie, sam nie wiem? - chłop rozłożył ręce. - Nie umiem gadać w ich języku. A ty znasz jakiekolwiek słowo?
-Chuj potrafię! - jęknęła.
-sweasagg – kosmita dołączył się do rozmowy.
-Wygląda, jak by czegoś szukał. Prowadzę go do Kości Wielkich. Tam może ktoś coś wymyśli. Idziesz ze mną?
-No, jasne, kurwa! - odpowiedziała Jaga. - To bardzo ciekawe.
W końcu doszli do wsi. Pojawienie się ufoludka wywołało sensację. Zrobiło się zbiegowisko. Wszyscy się mu przyglądali i komentowali całą sytuację, chcą się domyślić stąd się tutaj wziął i co tutaj robi.
Tymczasem kosmita, tak samo jak w lesie, wszystkiemu się przyglądał. Obserwował domy, płoty, ulice, kaczki, kury i co tam jeszcze popadło.
-Słuchajcie – sołtys przemówił wyniosłym tonem – wszystkiemu jest winien brak komunikacji z waszej strony. Nieuki z was. Na szczęście ja bardzo dobrze mówię w ich języku i zaraz z nim porozmawiam.
-Dzień dobry miły gości - przywitał się.
-Tato, skoro tak dobrze mówisz w ich mowie, to czemu zaczynasz po polsku? - Celnie spytała jego córka Karolina.
-Zamknij się, gówniaro! - sołtys nadal mówił po naszemu.
-dcgcwcbcbcr – rzekł kosmita.
-Co to znaczy? - pan Jakubek chciał się dowiedzieć.
-To znaczy... To znaczy.... - Sołtys zrobił się czerwony niczym porzeczka.
-To znaczy, że sołtys chuj rozumie ich język! - zaśmiała się Baba Jaga.
Tymczasem ufoludek chodził wte i wewte, patrząc na wszystko.
W pewnym momencie zatrzymał się nad krowim plackiem.
-sdfcfcecfgfg – robił wrażenie bardzo zadowolonego ze swojego znaleziska.
Wyciągnął (nie wiadomo stąd, skoro był nagi) flakonik i wsadził do niego te odchody.
Ludzie byli zdumieni.
-Więc po to przybył?
-Czy ekskrementy są aż takie ciekawe?
-A może pomylił je z czymś innym?
-A co, jeśli tylko chciał posprzątać?
Tak rozmawiali pomiędzy sobą mieszkańcy.
W pewnym momencie ktoś zauważył:
-Heże hola, a gdzie ten kosmita?
Wszyscy byli tak zajęci rozmową o krowim gównie, że nie spostrzegli jak zniknął.
Dziwna sprawa.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2023