Pomniki w Śródmieściu
W Śródmieściu pomniki potrafią mówić. Ma tę zdolność każdy z nich. Rozmawiam z nimi od najmłodszych lat. Te z innych dzielnic Warszawy tego nie umieją. Kilkakrotnie próbowałem do nich przemawiać, lecz zawsze efekt był taki sam jak w starym powiedzeniu -Gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu. Natomiast u mnie w Śródmieściu rozmowy za każdym razem są ciekawe. Nie sposób wszystkich opisać, więc opowiem tylko o tych, które najbardziej lubię.
Zacznę od Piłsudskiego. Od którego- być może spytacie- wszak Piłsudskich jest w Śródmieściu dwóch. Jeden przy placu własnego imienia, a drugi przed Belwederem. Każdy z nich, twierdzi, że to on jest prawdziwym marszałkiem, a drugi to podróbka. Bardzo się obydwaj nie lubią, wręcz nienawidzą. Ten z placu nazywa, tego spod Belwederu korniszonem. Zaś tamten nazywa go Pumpernikiel. Ja myślę, że jednak prawdziwy Ziuk, to ten przy placu. Być może, dlatego, że jest bardziej rozmowny. Łazienkowsko-belwederski zazwyczaj najwyżej coś tam bąknie pod nosem. Placowy zaś to istny gawędziarz. Może godzinami rozpowiadać o dawnych wojnach, o zamachach na rosyjskie pociągi, o pobycie w więzieniu, jednak najbardziej lubi o swoich dawnych kobietkach. Piłsudski jest całkiem fajny, jednak lubię go czasem powkurzać. Mam już dwa najlepsze patenty. Pierwszy polega na tym, iż mówię mu, że zdaniem mojego dziadka Alojzego to Gen. Rozwadowski był naprawdę twórcą planu Bitwy Warszawskiej. Z szacunku dla dziadka wolę nie podawać, jak Piłsudski to komentuje. Drugi jest jeszcze lepszy, pytam go czy to prawda, iż Dmowski przyprawił mu rogi z „Piękną Panią”. Ale się wówczas denerwuje. Nawet nie wiem czy ta teoria jest prawdziwa, bynajmniej nie chcę też zdrady pochwalać. Chodzi mi tylko o przyjemność wkurwienia Marszałka.
Zapewne interesuje was czy wspominałem o tym Dmowskiemu (jego pomnik stoi Przy Rozdrożu). Oczywiście, że na ten temat rozmawialiśmy. Zawsze wówczas śmieje się pod nosem, i przyznaje, że Piłsudski ma na tym punkcie kompleks. Potem jednak prosi, żeby Ziuka pozdrowić. Roman (przeszliśmy na „Ty”) jest spokojny i opanowany, wręcz nieco chłodny. Potrafi być niemiłosiernie złośliwy. Już nie będę wspominał wszystkich dogryzek jakimi mnie poczęstował. Ma jednak dużą wiedzę i ciekawość świata. Ciągle muszę mu coś podrzucać. Głównie są to książki o biologii np. „Samolubny Gen” Dawkinsa; i mangi, które pożyczam od siostry. Te mangi to Roman wręcz połyka.
Zupełnie innym typem pomnika jest Chopin, który stoi w Łazienkach. On zawsze wypowiada się enigmatycznie. Czasem mam wrażenie, że mówi sam do siebie, a na mnie nie zwraca uwagi. Mówi, że jest smutny, gdyż nie słyszy własnej muzyki. Słyszy jedynie kakofonię. Nigdy nie doprecyzował co ma na myśli. Przypuszczam jednak, że mówi o samochodach. Pocieszam go, że jest bardzo popularny, że ma nawet własną wódkę, a w Japonii tworzą o nim gry komputerowe. Jednak on nie reaguje.
Nieopodal jest Pomnik Sienkiewicza. Lubię tam przesiadywać. Kiedyś przyszedłem poczytać Gombrowicza. Spojrzał na mnie z ciekawością i spytał:
-Co tam masz Piotrze?
-” Ferdydurke” Witolda Gombrowicza.-Odparłem- Nie zna Pan?
-Hymm, to chyba wydano już po mojej śmierci. Od czasu pogrzebu niespecjalnie śledzę nowości literackie. Czy mógłbyś mi tę książkę pożyczyć? Byłbym ci bardzo wdzięczny.
– Spoko- powiedziałem i pożyczyłem.
– Spoko- Sienkiewicz zaśmiał się- Wciąż gubię się w tych neologizmach. Domyślam się, że masz na myśli spokojnie.
Po kilku dniach znów go odwiedziłem i spytałem o książkę.
– Niezłe – odrzekł – a właściwie to świetne. Gdybyś mógł to pożycz mi inne dzieła tego autora.
– Dobrze, ale jestem trochę zaskoczony. Ludzie twierdzą, że twórczość Gombrowicza jest przeciwieństwem pańskiej.
– Bzdury plotą- parsknął śmiechem- Oni zapewne każdy przecinek interpretują dosłownie i dlatego widzą różnice, których nie ma. Prawda jest taka, że przy czytaniu literatury trzeba zachować dystans.
Czasem lubię też pójść pod Sąd Najwyższy, żeby pogawędzić z pomnikiem Powstańców Warszawskich. To koledzy mojego dziadka Alojzego z oddziału. Nawet go dobrze wspominają. Powstańcy są o tyle ciekawi, że często się kłócą o sens ich własnej walki.
– Przez tego Okulickiego osierociłem trójkę dzieci – krzyczy jeden.
-Ale uczyniłeś to na polu walki – kontrargumentuje drugi.
Jeśli już jesteśmy przy temacie Powstania to zaznaczę, że czasem odwiedzam pomnik Małego Powstańca.
– Siema młody – zawsze się witam.
-Dzień dobry panu – grzecznie odpowiada.
– I co tam porabiasz?
– Bronię Starówki! – mówi stanowczo i automatycznie; jakby był to wyuczony rozkaz.
– Przed kim?- pytam zaciekawiony – Przecież wojny już nie ma.
-Może wojny już nie ma, ale obrona jest!
Dziwne to, ale czy dziwny nie jest los dzieci bez dzieciństwa?
Dość blisko znajduje się pomnik Jana Kilińskiego. To nurtujące, ale on nigdy nie chce ze mną rozmawiać o własnych bojach. Zupełnie to go nie interesuje. Jego pasją są buty. Ponieważ stoi już od kilku pokoleń, ma pewną wprawę w oglądaniu ich. Podziwia, jak one się rozwinęły, jak jest ich teraz dużo rodzajów. Są emu, lity, glany, trampki, adidasy ect. Tego wszystkiego za jego czasów nie było. Uważa, że ta różnorodność obecnego obuwia to najlepszy dowód, iż zgodnie z ideałami Oświecenia ludność idzie w dobrym kierunku i w dobrym obuwiu.
Osobliwym pomnikiem jest Kopernik stojący przy Polskiej Akademii Nauk. Nocą nie sposób z nim porozmawiać, gdyż wówczas w milczeniu patrzy na gwiazdy. Za dnia są rozmowy, ale cudaczne. Wczoraj zapytałem go:
– Co Pan dzisiaj robił?
– Myślałem – odparł jednym słowem. Głos jego był niemrawy.
– Ale o czym? – drążyłem temat.
-O tym, że myślę.
Miesiąc temu było jeszcze dziwniej.
-Drogi Piotrze – mówił nie patrząc mi w oczy – ubolewam nad głupota ludzi. Postawili mi pomnik, za to samo, za co wcześniej potępili. Ludzkość jest taka niezdecydowana.
Dwa najbardziej skłócone ze sobą pomniki to Mickiewicz z Krakowskiego Przedmieścia i Słowacki z Placu Bankowego. Bardziej się nie znoszą niż obydwaj Piłsudscy. Kojarzymy ich z wielką poezją, tymczasem obaj tworzą złośliwe limeryki. Rzecz jasna Mickiewicz o Słowackim, a Słowacki o Mickiewiczu. O swojej dawne poezji mówią niechętnie. Nawet ją niezbyt pamiętają.
Są jeszcze inne pomniki, ale jak już pisałem nie będę wspominał o wszystkich. Być może niektórzy z was po przeczytaniu tych słów uznają mnie za świra i nie uwierzą, że Pomniki w Śródmieściu mogą mówić. Skąd ta pewność, że nie potrafią? Ponieważ nigdy się do nich nie odezwały? A czy oni sami kiedykolwiek coś do pomnika powiedzieli?
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2014
Aktualizacja – Opowiadanie zostało przyjęte do czwartej antologii Stajni Literackiej SSP „Do Czytania”