Pochód śmierci
Był kwietniowy wieczór. Niebo z błękitnego stawało się granatowe.
Mimo, że nie było jeszcze tak późno, mieszkańcy Kości Wielkich schowali się w swoich domach. Tylko co odważniejsi spoglądali przez okna.
Oczekiwali tego, co dzieje się tutaj, raz na cztery lata. Pochodu śmierci.
Tak było zawsze. I w średniowieczu i teraz. Ten pochód jest niemal odwieczny.
W końcu on nastąpił. Z lasu wyszedł przemarsz szkieletów.
Szły jeden za drugim. Powoli wyłaniały się zza drzew.
Pochód zdawał się nie mieć końca.
Było ich chyba kilkaset. Nikt nie policzył.
Pierwsze szły pełniące rolę wartowników. Miały miecze i dzidy. Niby prosta broń, a jednak skuteczna. To była dobra armia.
Następne były te, które rozsiewały kadzidła. Wyglądało to jakoś sakralnie. Może one pełniły funkcję kapłanów?
Za nimi maszerowały mniejsze. To chyba dzieci.
Potem szła część centralna, pełniąca prawdopodobnie rolę przywódców.
Na końcu kroczyła orkiestra, grająca smętnie na fletach. Paradoksalnie ona była najbardziej straszna, i najbardziej smutna.
Musiały grać bardzo głośno, gdyż muzyka była słyszana w domach. I bardzo źle, gdyż to były wyjątkowo nieprzyjemne dla uszu dźwięki.
Dokładnie taki sam obraz ma ten przemarsz za każdym razem. Nic się nie zmienia. Można uznać, że mamy pełną monotonię.
Szkielety triumfalnie wkroczyły do wsi. Teraz maszerowały ulicami. Mijały domy, w których schowali się przestraszeni mieszkańcy. W większości nawet nie paliły się światła. Inna sprawa, że przybysze nie patrzyli na te domy.
Oczywiście, grupa podążała główna aleją. Nie wchodziła na mniejsze uliczki. Nie znaczy to bynajmniej, że osoby mieszkające na uboczu ich nie odczuwały. Wręcz przeciwnie; przykra aura ogarnęła całą miejscowość. A do tego dochodził jeszcze ten koszmarny dźwięk.
W końcu pochód dotarł do centrum wsi. Szkielety nie zatrzymały się przy ratuszy, tylko szły dalej i dalej.
Nieliczny śmiałkowie pozostali przy oknach.
-Córuś, lepiej nie patrz na to! - powiedziała mama do małej dziewczynki.
-Ale mamo, to jest bardzo ciekawe.
-Nie boisz się? - kobieta była zszokowana zachowaniem swojego dziecka.
-Oczywiście, że się boję. Każdy się ich boi; ale ten starach tylko zwiększa moje zainteresowanie – dziewczynka była bardzo uparta.
Zamilkła na chwilę, potem dodała jeszcze z większą pewnością siebie:
-Mamo, czy pochód śmierci będzie się jeszcze kiedyś odbywał?
Nieszczęsna kobieta głośno westchnęła i wycedziła z siebie:
-Niestety, tak.
Na twarzy dziewczynki pojawił się złowieszczy uśmiech.
-Fajnie – oznajmiła.
Często dzieci są odważniejsze niż dorośli.
Tymczasem orszak szedł dalej.
Kolejne ulice „witały” nieprzyjemnych gości.
W końcu szkielety doszły do pola, i tam utonęły w mroku wiosennej nocy.
Całe zdarzenie trwało ponad trzy godziny. Godziny bardzo długie.
Chociaż było już po wszystkim, prawie nikt nie był w stanie odetchnąć.
Niektórzy chcieli jak najszybciej zasnąć (przy obecności przemarszu jest to praktycznie niewykonalne). Wszak sen to najlepsza ucieczka.
Jedno jest pewne, nie można było za nic wyjść z domu. W Kościach Wielkich było już wielu, takich śmiałków i zawsze kończyło się to tragicznie. Ostatni taki przypadek był dwanaście lat temu (przypominam, że przemarsz jest co cztery lata). Trzech głupców wyszło na ulicę. Chcieli zrobić szkieletom zdjęcia na komórki. Nawet nie zdołali wyjąć sprzętu, jak zostali rozszarpani na strzępy. Okropny i ohydny widok. Nawet potem trudno było pochować te pozostałości po ciałach. Masakra. Z drugiej strony nikt ich nie żałował, gdyż sami się pchali. Dla pozostałych była to przestroga. O wcześniejszych takich sytuacjach jest kilka legend. Nie będę już ich przytaczał. Napiszę tylko, że finał zawsze jest tragiczny, a treść banalna.
Co do szkieletów, to nikt właściwie nie wie, kim są te dziwadła.
Może to pozostałość po tragicznie zmarłych osobach?
A może jakieś demony?
A może jeszcze coś innego?
Na ten temat było na wsi wiele sporów. Większość mieszkańców jednak nie chce wiedzieć. Niektórzy to właściwie wolą o wszystkim zapomnieć.
Nie zmienia to jednego. Pochody będą się odbywały dalej. I to jest bardzo zła wiadomość.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2022