Edukacyjna historyjka
W Kościach Wielkich jest jak w każdej wsi jakaś placówka edukacyjna. Wprawdzie mieszkańcy niespecjalnie przywiązują wagę do nauki, ale prawo polskie jest jednoznaczne, władza samorządowa ma obowiązek zapewnić dzieciom coś, co naśladuje uczenie się. Gdyby szkoły tam nie było, to by dzieci musiały uczęszczać do placówki w najbliższej wsi, a to przecież długa droga przez las. Dzieci mogły by z stamtąd nie wrócić. Inna sprawa, że nagminnie uciekają one na wagary do lasu, i też nie zawsze z niego wracają.
Na wsi jest jedna i tylko jedna szkoła. Obejmuje ona cały etap nauki od początków do matury; jest to bardzo praktyczne, gdyż nie trzeba otwierać czy zamykać nowych szkół po reformach. Zawsze jest jedna, ta sama. Już nawet ludzie nie wiedzą tutaj, czy rząd zlikwidował gimnazja czy nie.
Szkoła znajduje się w nowym, pomalowanym na biało budynku. Tzn. kiedyś był on pomalowany na biało, teraz jest cały w napisach:
„HWDP, Adam to cwel, Kaśka to cipa, jebać nauczycieli, jebać rząd, jebać opozycję, Legia, stop islamizacji Europy, kocham Basię, niszczyć rasizm...”.
Tej dawnej bieli już nie można ujrzeć.
Na szkole jest tabliczka informacyjna z napisem:
„Budynek ufundowany ze środków unijnych, darowizny owczarza i pieniędzy, które sołtys zajebał gminie.”
Ulubionym przedmiotem uczniów jest przerwa. Tam uczą się bić. Ciosy są różne; fangi, muty, kopniaki, duszenia. Jeśli dziecko jest jeszcze mało doświadczone, to może poćwiczyć na słabszych okazach. Jest w budzie kilka worków treningowych. Fajnie gra się nimi w siatkówkę, a jeszcze fajniej robi się im mycie głowy w kiblu. Ostatnio jednemu nawet łeb utknął w klozecie. Nie miał wyboru, musiał przyjść z muszlą na głowie na matematykę. Po zajęciach już udało mu się rozbić ten pojemnik na gówno. Był już wolny, i tylko musiał wylać wc kaczkę, która wlała mu się do uszu i nosa.
Ten gościu to główny frajer w placówce. Na każdej przerwie dostaje baty. Chyba jednak to lubi, gdyż ma stuprocentową frekwencję, a na pewno nie przychodzi dla nauki, gdyż jest zagrożony ze wszystkich przedmiotów, oprócz techniki, z niej ma szóstkę.
Można się też znęcać nad kotami. Nie chodzi bynajmniej tutaj o dachowce, lecz o nowych uczniów. Można z takim zrobić wszystko, oprócz zabicia i zranienia, ale doprowadzanie do samobójstwa jest już dopuszczalne. Co ciekawe, najbardziej bawią się nimi ci, z klas starszych, którzy sami są dręczeni w swoim roczniku. Nawet ten opisany powyżej próbował, jednak okazał się on za słaby również dla pierwszaków. Zrezygnował jak mu pogroziły kastetem. Żeby bać się kotów trzeba być wyjątkowym pierdołą.
Wszystko to śledzi monitoring-kamery niczym u wielkiego brata. I bardzo dobrze, że są; dzięki nim łatwiej wszystko uwiecznić i wrzucić na YouTube.
Na przerwie można też uczyć się biznesu. Dzieciaki handlują narkotykami i wódką. Oczywiście są pewne zasady, nikt nie handluje tym, co jest zabronione np. chipsami.
Ponieważ już opisaliśmy to, co jest najważniejsze, teraz przejdźmy do kwestii dodatkowych czyli przedmiotów. Co tam mamy?
Ksiądz proboszcz prowadzi lekcje religii. Początkowo próbował uczyć teologii, prawa kanonicznego i biblistyki, jednak to nikogo nie interesowało. Przerzucił się więc na uczenie o gender, ale to też nikogo nie interesowało. W końcu zrozumiał czego potrzebuje młodzież. Teraz zaczął uczyć o egzorcyzmach i demonach. Ten temat uczniowie uwielbiają.
W szkole nie ma zajęć etyki, ale jest inny alternatywny przedmiot, który zaraz opiszę. Na pomysł wpadła Witch, stwierdziła ona, że skoro każdy uczeń ma prawo do nauki własnej religii, to wyznawcy szatana mają prawo do nauki satanizmu; i właśnie o ten przedmiot ona apeluje.
Wybuchła wówczas wielka afera; ksiądz proboszcz nie chciał zgodzić się na wykorzystanie szkoły do siania zgorszenia, jednak musiał ustąpić pod argumentem wolności religijnej. Uznał wtedy, że może sam przedmiot jest dopuszczalny, ale przecież nie ma kto go uczyć. Tutaj jednak też poległ, gdyż sam Witch zgłosiła się na nauczycielkę.
I tak mamy dwa przedmioty na, których uczą o tym samym; o diable.
Przy okazji Witch wzięła też wychowanie seksualne i uczy cudzołóstwa.
Jest jeszcze język polski, gdzie uczą głównie o wulgaryzmach. Tego samego uczą na angielskim i rosyjskim, tylko że w innych językach.
Historia gdzie opisują wszystkie ludobójstwa. Na WOS-e uczą jak kraść publiczne pieniądze, na przedsiębiorczości uczą tego samego o prywatnych pieniądzach.
Na biologii uczą o szkieletach, chorobach, trujących roślinach, wężach, pająkach, wampirach i topielcach. Córka sołtysa -Karolina była z tego przedmiotu dobra, jednak jej ulubionym była chemia. Na tym przedmiocie uczą alchemii i sporządzania trucizn.
Na matematyce uczą najpierw dodawać i mnożyć, a potem kabały. Z kolei informatyka to nauka hakerstwa. Technika zaś zastawiania pułapek.
Na wuefie jest MMA, a na obronności rzucanie grantem.
Brakuje tylko geografii, gdyż nauczycielka popełniła samobójstwo; i fizyki, gdyż nauczyciela jedne uczeń zajebał nożem. Brak wiedzy o kulturze jest spowodowany czymś innym, na wsi Kości Wielkie, nikt nie ma wiedzy na ten temat. Mogła by być co najwyżej wiedza o chamstwie.
Ksiądz proboszcz chciał wprowadzić jeszcze dwa przedmioty, łacinę i filozofię; ale usłyszał:
-Spierdalaj, z przedmiotami nadprogramowymi!
Młodzież nie uczy się jednak najlepiej. Tylko piętnaście procent zdaje maturę (w najlepszym roczniku było to dwadzieścia, a w najgorszym dziesięć). W historii budy był tylko jeden przypadek, żeby ktoś potem poszedł na studia. Oczywiście mowa o córce sołtysa; ma ona tytuł honorowej absolwentki.
W szkole nie ma mundurków. W prawdzie były przez dwa lata; opracowano je na wzór japoński. Jednak na wniosek proboszcza je zlikwidowano. Twierdził, że te spódniczki go rozpraszają. O dziwo poparła, go Witch. Nie chciała, żeby dziewczyny miały, krótsze miniówy od niej.
Taka koalicja nie jest częsta. Z reguły walczą ze sobą np. o Halloween. Tutaj ksiądz przegrał i pozwolono naszej szkolnej czarodziejce urządzić seans okultystyczny połączony z chlaniem wódy i tańczeniem przy metalu i techno. Pomogła jej ta stara Czarownica, która ma na imię Jaga. Razem dały super duet. Oczywiście potem ksiądz musiał robić nad częścią uczniów egzorcyzmy. To najlepszy dowód, że zabawa była udana. Andrzejki będą zapewne jeszcze lepsze.
Szkoła więc działa bez zarzutów. I wszystko było by dobrze, gdyby nie informacja, że placówkę ma odwiedzić inspekcja z kuratorium. Na samo szczęście córka sołtysa obiecała przyrządzić dla nich jakiś wywar.
Marek Adam Garbowski
Warszawa 2020