Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Zemsta Karate Girls

Malutka Dorota Moczydłowska siedziała w swoim słodziutkim pokoju. W pewnym momencie wyjęła piłkę do nogi; a właściwie nie piłkę, tylko przemienioną w sprzęt sportowy dziewczynę. Kiedyś była Elwirą Florek, najlepszą zawodniczką w sesji karate w Kościach Wielkich. Dziewczyny miały pecha, drużyna piłkarska „Żyletki” (której Dorota jest kapitanem) przemieniła je w piłki.

-Mam ochotę się nad tobą poznęcać! - Dorota zaśmiała się.

-Czemu mi to robisz? Jak ja ciebie nie znoszę! - Piłka zdawała się być niezadowolona z całej sytuacji.

-Bo z mojej perspektywy to jest fajne! Ciesz się, że w ogóle cię karmię! - po tych słowach malutka Dorota zaczęła główkować nieszczęsną Elwirą.

-Nie, nie, nie! - krzyczała ofiara.

-Tak, tak, tak! - krzyczała oprawczyni.

Gdy Dorota już się wystarczająco nabawiło, przestała i powiedziała:

-Ja jestem kapitanem, dostającej duże stypendium, drużyny piłkarskiej i miłością chłopaków ze wsi, a ty jedynie, śmieszną, gadającą piłką! Pogódź się ze swoim marnym losem!

Dorota wraz z mamą i z chłopakiem siedziała na skórzanej kanapie. Leciutko szurała swoją małą stópką po piłce, czyli jeśli ktoś woli, po Elwirze. Znienacka odezwał się alarm.

-To zapewne znowu ten babsztyl! - oburzona pani Moczydłowska wzięła pilot i włączyła ekran monitoringu.

Nie myliła się. Przed murem ich posiadłości stała pani Florek z transparentem „oddajcie mi córkę”.

-Moja mama! - ucieszyła się piłeczka.

Ale reszta wcale nie była radosna.

-Zamknij się! - Dorota mocno nadepnęła na nią. - Czy ta baba nigdy nie da nam spokoju? Już przecież zgłosiliśmy na prokuraturę stalking!

-Mąż nie pcha kobiety, to jej się takie głupie pomysły rodzą! - mama Doroty zmarszczyła brew.

-Może byśmy odczarowali jej córkę; to był by spokój? - Chłopak Doroty chyba wystraszył się.

Dziewczyna walnęła go w łeb.

W sumie jego pomysł był możliwy, ale trudny. Jedynym sposobem na odczarowanie człowieka przemienionego w piłkę, jest podanie my specjalnego napoju z leśnych ziół. Dużo z tym roboty.

Mama Doroty powiedziała do mikrofonu:

-Możesz nam dać spokój, stara krowo! Wracaj do swojej nieotynkowanej chałupy!

-Oddajcie mi dziecko! - krzyknęła pani Florek.

-Pożałujesz cipo! - pani Moczydłowska nacisnęła guzik na pilocie.

Biedna mama Elwiry została złapana przez wielkie szczypce. W tej sytuacji opuściła transparent i zaczęła wymachiwać nogami. Maszyna przeniosła ją nad kontener ze śmieciami Bio i tam opuściła.

-Miejsce śmieci jest w śmietniku! - zatriumfowała pani Moczydłowska.

-Mamo, nie! - Elwira była przerażona.

-Dobra robota, mamuś! - Usta malutkiej Doroty rozpromieniły się, a oczka zaświeciły się.

-No, bo ja jestem super mama; a teraz pójdę umyć nogi. - Skwitowała pani Moczydłowska.

Piłka-Eliwira przesuwała się po korytarzu. Nagle drzwi od kibla otworzyły się i wyszła z nich Dorota ubrana w koszulę nocną.

-Co ja widzę, uciekinierka! Wracaj mi tu zdziro! - niska piłkarka była wściekła.

Elwira zaczęła toczyć w kierunku schodów. Była to ostatnia nadzieja na wolność. Dorota chciała ją gonić, ale upadła na dupę.

-Kurwa! - zajęczała z bólu.

Było już po ptakach. Piłka przeturlała się po schodach. Nie było możliwości by ją odzyskać.

-Ta Elwira zawsze potrafi zepsuć dobra zabawę! - Dorota uderzyła pięścią w podłogę.

Wszystkie piłki spotkały się w lesie.

-Chyba udało nam się uzbierać cały zestaw ziół potrzebny do zrobienia odtrutki – powiedziała trenerka.

-Oby, mam już serdecznie dość bycia tą pieprzoną piłką – odparła Kasia.

-To do dzieła! - krzyknęła Elwira.

Zrobiły wywar i wypiły go. Efekt się udał. Znów były sobą. Radości nie było końca.

Dziewczyny wróciły do treningów. Ludziska początkowo się z nich wyśmiewały, że były nimi grane mecze. Ale z czasem przestali. Nawet chłopak malutkiej Doroty przeprosił jej za to, co im zrobiła jego dziewczyna. Twierdził, że to na początku miał być tylko kawał, a potem nie miał odwagi przeciwstawić się Dorocie. Przeprosiny przyjęły.

Piłkarki zaś były wściekłe, że utraciły zabaweczki. Wprawdzie otrzymały rekompensatę za straty materialne, ale nic nie mogło oddać przyjemności kopania żywych piłek. Nie miały już możliwości ich na nowo przemienić. Obawiały się jaka będzie teraz kara i zemsta. Karateczki jednak nic nie zrobiły, bo miały dość tej niepotrzebniej wojny. I to właśnie najbardziej zdziwiło i zabolało „Żyletki”. Aż z nerwów dostały bólów brzucha.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2023

Marek Grabowski
Marek Grabowski