Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Upalny dzień nad wodą

Leżeli całą trójką przy stawie – Witch, Baba Jaga i Behemot. Na oczach mieli ciemne okulary przeciwsłoneczne. Oczywiście, Witch była ubrana w kostium dwuczęściowy (ale taki, który niezbyt zasłania pośladki), Baba Jaga w jednoczęściowy, a Behemot (jak przystało na osobę w ciele kota) był nagi. Wiadome było co robią – opalają się.

-Szkoda Babcia, że nie wzięliśmy jakiegoś radyjka – uśmiechnęła się Witch - mogłabym puścić jakiś zajebisty metal! Byłaby w dechę muzyka! Chociaż mogę jeszcze puścić coś z mojej superowej komórki!

-Ani mi się waż, gówniaro! - Jaga zrobiła się cała czerwona – Mi bębenki już jebną od tych twoich ryków! I nie mów do mnie „Babcia”; przecież nie jesteś moją wnuczką!

-Znowu stara zrzędzi! - zaśmiał się, wiecznie złośliwy, Behemot.

-A ty się też nie wtrącaj, niedoszły chiński gulaszu! - Baba Jaga była jeszcze bardziej niemiła. - Wasza dwójka zajmuje się wiecznie wkurwianiem mnie!

-Wyluzuj Babcia – te „wkurwianie” chyba się Witch spodobało. - Do każdego można się dojebać! Czy ja się wytykam kurzajki na twoich piętach, które teraz widzę?

-Nie pouczaj mnie sikso o estetce opalania się; sama w stroju kąpielowym odsłaniasz swoje pochrzanione tatuaże!

-Ale te rysunki są bardzo sexy – zamiauczał Behemot – a twoje stopy to doprawdy ohyda! Na samą myśl, chce mi się rzygać!

-Uduszę futrzaka! - Baba Jaga powoli zaczynała przypominać czajnik.

Nagle znad stawu rozległ się chrypliwy głos:

-A któż to może tak kłócić się? Tylko magiczna trójka!

Wymieniona trójka spojrzała w kierunku, z którego wydobywał się ten głos i ujrzała głowę wodnika, wychylającą się z wody. Rzadko kiedy przypływa tak blisko brzegu.

-O, siema, podwodny koleżko! - Witch uśmiechnęła się.

-Miło widzieć pływającego kumplu! - Behemot również był miły.

Ale za to Jaga zupełnie nie była miła. Skrzywiła się jeszcze bardziej i jęknęła:

-Tylko jego nam tutaj brakowało!

-Widzę, że stare próchno, jak zwykle jest chamskie! Mam na to odpowiedź! - Po tych słowach Utopiec chlusnął na starą czarownicę strumieniem wody.

-Kurwa; pojebało ciebie! - wydarła się nieszczęsna.

Reszta zaś zwijała się ze śmiechu.

-W pełni zasłużona kara! - triumfował topielec.

-To prawda, ale zmieńmy temat, za dużo czasu poświęcamy temu mamutowi. - Mówiąc to Witch otwierała zębami olejek do opalania. - Lepiej powiedź, co u ciebie?

-Jakoś żyję. Ostatnio jednak mało dziewuch kąpie się w stawie, to też głoduję.

-Nie użalaj mi się tutaj nad sobą – parsknęła Baba Jaga – Dziwisz się, że brakuje debilek. Dziewczyny wiedzą, co z nimi robisz, więc nie pływają tutaj.

-Ale ty możesz bezpiecznie. Starych, zrzędliwych, cuchnących, obleśnych babsztyli nie jadam. Nie chcę mieć po nich biegunki.

-Jeb się! - krzyknęła Jaga.

-Ale jej przysrał! - Behemot omal nie pękł ze śmiechu.

- Ty zaś Witch mogłabyś śmiało u mnie popływać. Twoje ciało jest takie słodkie! - mówiąc to wodnik oblizał się.

Teraz to Witch przestała się śmiać.

-Mam cię walnąć? - zaczęła wymachiwać swoją czarną japonką.

-Spoko, spoko; tylko żartowałem. - Topielec załagodził sytuację.

-O kurwa, powietrzny atak! - znienacka rozległ się krzyk Baby Jagi.

Behemot, Witch i utopiec spojrzeli na nią. Rzeczywiście miała nie lada problem. Latała przy niej natrętna osa. Jaga wymachiwała rękoma i krzyczała:

-Wypierdalaj mi z stąd!

W końcu owad wleciał do jej ust.

Chwilę przeżuła go, po czym beknęła i oznajmiła:

-Nie jest to wprawdzie szerszeń, ale też smaczne.

-To nie fair; czemu zawsze tylko stara ma przekąski! - teraz to Witch była w złym humorze.

-Jak by nie patrzeć, to pogodę mamy zajebistą! - Behemot zmienił temat. - Słonko tak mile praży. Świetny dzień na opalanie się.

-Czy ja wiem? - burknął wodnik. – Ja wolę jak pada. Przecież jestem wodny potwór.

-Nie marudź jak Babcia. - Witch zganiła go. - Przecież masz wystarczająco wody w tym swoim stawie.

-A co byście powiedzieli na lody? - spytał Behemot.

-Nie wzięliśmy przecież pieniędzy, głupolu! - powiedziała Baba Jaga.

-Można je wyczarować! - zaproponowała Witch.

-Ty też durna jesteś! - stara była ciągle wredna. - Przecież nie ma czaru na stworzenie pieniędzy; no chyba, że jest się Glapińskim czy Morawieckim!

-Ale ja miałam na myśli wyczarowanie lodów, a na to jest czar! - Witch zaśmiała się. - Kto co zamawia?

Behemot zamówi o smaku myszy, utopiec wodorostów, Baba Jaga krowiego gówna, a Witch heroiny.

-Smakują, Babcia! - spytała liżąc.

-Smakują – odparła – ale i tak jesteście beznadziejni.

Marek Adam Garbowski

Warszawa 2022

Marek Grabowski
Marek Grabowski