Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

UFO

Przez lata lądowanie UFO na polanie w pobliskim lesie było największą atrakcją w Kościach Wielkich. Zawsze odbywało się ono raz na miesiąc, w tym samym miejscu, na które udawała się cała społeczność wiejska. Można by było nawet zaryzykować stwierdzenie, że w Kościach Wielkich ludzie żyją „od przylotu do przylotu”. Nigdy nie odwołano spotkania. Odbyło się nawet podczas wojny polsko-rosyjskiej, która zakończyła się zdobyciem (właściwie odbiciem) Królewca, Lwowa i Grodna, i utworzeniem tam autonomii. Jednak jest jeden paradoks, i on jest zabójczy. Taka uroczystość powinna być wyprawiona z wielką pampą, a tymczasem w Kościach była ona zupełnie odwalana. Ale co jeszcze gorsze, ludzie zupełnie popadli tutaj w rutynę. Wszystkie wizyty wyglądały tak samo. Nigdy nie było nic nowego. Zero kreatywności. Przeciwko takiemu stanowi rzeczy wystąpił sołtys Jasiek, który oznajmił:

-Tutaj konieczna jest wielka uroczystość, a jest tymczasem dupa! Tak dalej być nie może. Muszę wymyślić coś godnego zacnych gości.

Zaczął myśleć, i myśleć. Tylko, że nic nie wymyślił. W tej sytuacji organizacja wielkiego przylotu stanęła pod znakiem zapytania. Jednak sołtys nie poddał się i poprosił innych o radę. Wszak w Kościach Wielkich mieszka wiele tęgich głów.

Pierwszym doradcą była jego urocza córka Karolina. Ta wymyśliła zrobienie pokazu alchemii. Wszak jest to bardzo ciekawa nauka. Sama miała wymieszać składniki. Niestety, sołtys nie mógł na to przystać. Przecież często jej eksperymenty kończą się eksplozją. Na wsi to nie problem, najwyżej kogoś zabije, albo spali wiejską chałupę, ale w lesie może dojść przecież do mega pożaru. I co wtedy? Więc alchemia odpadła.

Drugą zapytaną osobą był owczarz, który wymyślił, że odwiedziny UFO to świetna okazja, żeby zorganizować festyn. Mają być na nim sprzedawane owcze sery, owcze mleko, buty, czapki i swetry z owczej wełny. Może dać nawet ceny promocyjne. Sołtys tylko się wściekł, że cwaniaczek chce sobie zrobić biznes, i zarobić na spotkaniu z UFO. Kosmici by zapewne nic nie kupili, ale głupie ludzie już tak. Tylko, że nie o to tutaj chodzi. Więc z owczego festynu nici. Tak to owczarza zasmuciło, że zaczął się zastanawiać, czy nie przerzucić się na kozy.

Następna zapytana osoba, czyli pan Jakubek, z kolei wpadł na pomysł, żeby poczęstować kosmitów polską wódką. Sołtysa ten pomysł zirytował. Nie chciał z wielkiej uroczystości zrobić pijaństwa. Więc na wódkę nie było szansy. Tylko po co w ogóle pytał tego całego Jakubka? Przecież on ma zawsze beznadziejne pomysły.

Przyszedł czas poradzić się u osoby duchownej. Ksiądz proboszcz miał inną koncepcję. Jego zdaniem można by zorganizować w ramach dialogu religijnego wielką modlitwę wraz z kosmitami. Mógłby nawet zaprosić na nią jakiegoś biskupa. Oczywiście, ziemia nie powinna ograniczyć się do samych katolików. Trzeba zaprosić również prawosławnych, protestantów, koptów, mormonów, żydów, muzułmanów, hindusów, buddystów, konfucjanistów, taoistów, sintoistów, czyścicieli drzew i wyznawców kościoła latającego potwora spaghetti. Uwieńczeniem ma być podarowanie gościom Pisma Świętego przetłumaczonego na Ufoński. Sołtys wprawdzie docenił ambicie, ale szybko znalazł trzy luki w całym pomyśle. Po pierwsze, nie wiadomo w co kosmici tak naprawdę wierzą, a nawet, czy mają oni jakąkolwiek religię czy choćby wiarę. Po drugie, jak można przetłumaczyć Biblię na ich język, skoro ziemianie znają w nim, tylko kilka słów, i nawet nie są ich pewni, czy właściwie je rozumieją? Po trzecie, skąd on weźmie przedstawicieli tych wszystkich związków wyznaniowych? Przecież w Kościach to oprócz katolików są tylko taoiści, no i sataniści w postaci czarownic, ale one raczej by nie wzięły udziału w modlitwie. Więc pomysł modłów okazał się niewypałem.

Gdzie kościół zawodzi ,tam sięga się po magię. To już bardzo stare prawidło. Sołtys udał się więc do czarownic. Baba Jaga miała własną ideę. Postanowiła urządzić pokaz magii, który miało zakończyć przemienienie Ufoludków w muchomory. Sołtys tylko się wściekł. Przecież jak zostaną przeobrażeni w grzyby, to się obrażą i już nigdy więcej nie przylecą. Jednym słowem pomysł do bani. Mógłby być kompromis, że Jaga przemieni kogoś z mieszkańców Kości Wielkich np. pana Jakubka, ale to jej nie interesowało. Albo UFO, albo nikt. Tak więc Baba Jaga nie mogła poczarować.

Trzeba było teraz zapytać się drugiej jędzy. Witch zaś zaproponowała zorganizowanie wielkiego koncertu. Powiedziała, że ściągnie ekipy z wielkich miast i dadzą czadu! Będzie metal i techno, może nawet trochę punkrocka. Będzie jak na Woodstockotu czy w Jarocinie. Sołtys przypomniał jej, że w lesie obowiązuje cisza, zwłaszcza nocą. Być może była to tylko wymówka, a prawdziwym powodem było to, że sołtys sam nie lubi mocnego uderzenia. Ale mniejsza o to, koncert nie mógł się odbyć, a biedna Witch musiała objeść się smakiem.

Z magicznej bandy został tylko pseudo-kot. Behemot chciał podać ufoludkom rybę z frytkami i z sałatką colesław. Zaoferował się nawet, że osobiście zweryfikuje tego jedzenia jakość. Sołtys nie chciał o tym słyszeć. Uznał, iż Behemot po prostu chce wyłudzić rybę za fundusze gminne, a na to nie może być mowy. Więc jak ryby nie było, tak nie będzie.

Sołtys musiał więc zadowolić się radami mniej znaczących mieszkańców. Porozmawiał zatem z Nikolą, która zobowiązała się, iż będąc strzygą, przybierze tej nocy jakąś ciekawą postać np. nosorożca. Sołtys jednak uznał, że to, co dla Nikoli ciekawe, dla kosmitów może być nic niewarte, więc niech się nie wysila. Ufoludki i tak nie odróżniają ludzi od innych istot na ziemi, więc człowiek zmieniający postać, będzie dla nich taki sam, jak człowiek zostający człowiekiem. Tak oto, strzyga nie dała popisu.

Sytuacja była na tyle tragiczna, żeby udać się do najgłupszej osoby na wsi (a może i w województwie?). Głupia Jadźka zaczęła się zastanawiać, co najlepiej umie, gdyż to właśnie powinna wykonać przed kosmitami. Po długim namyśle, zadała sobie pytanie, czy cokolwiek umie. W końcu doszła do wniosku, że umie pierdzieć, i może się przed ufoludkami popisać bąkiem. Sołtys był zniesmaczony. Zabronił jej, gdyż tylko by skompromitowała cała planetę Ziemię. Finał był taki, że jej dupsko miało milczeć.

Stkro na wsi nie było pomocy należało spytać tych, którzy mieszkają w lesie obok, właściwie tym lasem rządzą. Władcy kniei czyli Pani Lasu i Borowy, wymyślili, że mogą kazać drzewom zagrać koncert. Mogą grać Chopina, albo Beethovena, albo Mozarta. Ale sołtys zaczął marudzić, że drzewa fałszują. Więc koncert nie odbył się.

Sytuacja była tak tragiczna, że sołtys udał się nad staw, którzy jest obok Kości Wielkich. Ale nie denerwujcie się, nie był, aż tak załamany, żeby skoczyć do wody. Po prostu chciał poradzić, się u tamtejszego mieszkańca. Utopiec, który mieszka w tym zbiorniku nieopodal wioski, zaproponował, żeby kosmici obejrzeli jego ogród wodorostów. Ponoć są tam niezłe okazy. Sołtys był w siódmym niebie; wreszcie jakiś dobry pomysł. Szybko poprosił, żeby Utopiec wyłowił dla niego tę roślinność. Ten jednak, wyjaśnił mu, że to Ufoludki mają u niego zanurkować. Jeśli wyjąłby wodorosty z wody, to już by dalej ich nie miał. Sołtys się wściekł słysząc to, i oznajmił, że przecież nie będzie ich czołgał do wsi, poza tym nie wiadomo, czy umieją pływać i nurkować. Akurat ta druga sprawa nie przejmowała Utopca. Wręcz przeciwnie, miał wręcz chrapkę, że któryś kosmita utonie, bo wtedy mógłby go zjeść. Zawsze go ciekawiło, jak oni smakują. Tak czy owak pokaz wodorostów został odwołany.

Sołtys był załamany; usiadł na kanapie , niemal popłakał się. Usiadła przy nim osoba, której nigdy nie pyta o zdanie, gdyż ta nigdy nie ma nic do powiedzenia, mianowicie jego żona. Powiedziała mu, że przecież wcale nie musi organizować niczego nowego. Skoro, przez tyle lat od, co jest, to by nie brali w tym udziału, a gdyby UFO nie lubiło tego, to by nie przelatywało. Nie trzeba zmieniać tego do dobrze funkcjonuje.

Sołtys wtedy zrozumiał swój błąd i zaprzestał tych niepotrzepanych planów. Wy też nie zmieniajcie tego co dobre.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2022

Marek Grabowski
Marek Grabowski