Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Karate girls kontra drużyna „Żyletek”

W sali sportowej szkoły w Kościach Wielkich powoli kończyły się zajęcia żeńskiej sesji karate. Dziewczyny robiły pompki na pięściach, a instruktorka dopingowała je.

W tym czasie na halę weszły już dziewuchy, które miały ćwiczyć po nich – klub piłkarski „Żyletki”.

-Sie ma, podróby Lewandowskiej! - Krzyknęła kapitan drużyny, malutka Dorota.

Słysząc to, pozostałe parsknęły śmiechem.

-Popatrzcie na te frajerki – trenerka dołączyła się do poniżania karateczek – jak niszczą sobie dłonie tymi pompkami! Jaki facet będzie je chciał? Chyba żadna z nich nigdy nie była na manicure czy pedicure?

-Możecie się od nas odczepić? - gorzko odezwała się instruktorka drugiej grupy.

Może mogły, ale nie chciały.

-A ich ciała są całe w siniakach! - zaśmiała się Dorota. - Aż wstyd pójść na plażę!

Słysząc to, blondynka Elwira przestała ćwiczyć. Podeszła do malutkiej Doroty i tak ją kopnęła, że ta wylądowała na ścianie i popłakała się jak dzidziuś.

Było już po treningu. „Żyletki” razem ze swoją trenerką jadły sushi, siedząc na pufach w barwach piłek.

-Bardzo cię boli, Dorotko? - spytała jedna troskliwie. - To przerażające, co ta psycholka ci zrobiła.

-I to bardzo! - Dorota jęknęła – To karate ćwiczą jakieś przestępczynie. Co ja jej zrobiłam? Tylko się nieco po-wywyższałam. Mam przecież prawo ją upokarzać.

-One zazdroszczą nam stypendiów, które otrzymuje nasz klub. - Wyjaśniła trenerka. - Ale trzeba z tym skończyć. Należy koniecznie zniszczyć karate w Kościach Wielkich!

Dorocie zaświeciły się oczka, a usta uśmiechnęły się złowrogo.

-Mam pomysł, co z nimi zrobimy! Litości będzie zero!

Po tych słowach wybuchnęła śmiechem; takim mrożącym.

Mniej więcej w tym samym czasie karateczki siedziały na murku i jadły kebab.

-Oszaleć można z tą drużyną „Żyletek”! - Marudziła Elwira. - Czy one muszą nam przygryzać na każdym kroku?

-Są nastawione na rywalizację - wyjaśniła instruktorka. - W sumie szkoda ich.

-Dobrze, że jesteśmy silniejsze! - uśmiechała się Kasia. - Co one mogą nam zrobić?

Biedaczki nie wiedziały, jak bardzo się mylą.

Minęło kilka dni. Na treningu karate były zajęcia z nunczaku.

Niespodziewania przyszły „Żyletki”, mimo że jeszcze nie był ich czas.

-Przyszłyśmy obejrzeć nasz ulubiony kabaret - zaśmiała się instruktorka. - Głupie dzidy machające tymi kijkami!

Piłkarki wybuchnęły śmiechem.

-Mam pomysł – krzyknęła Dorota – od dzisiaj w Kościach Wielkich na dziewczyny ćwiczące karate będzie się mówiło dziurawe kalosze!

„Żyletki” zaśmiały się jeszcze głośniej.

-Nie zwracajcie uwagi! - instruktorka karate próbowała lekceważyć całą sytuację.

-To kretynka! - zareagowała jedna z piłkarek. - My ją upokarzamy, a ona nie zwraca uwagi! A niby takie wojownicze, mogące nas pobić! Pewnie te ciosy są gówno warte!

Odpowiedzią na słowa był śmiech.

-Ale smród! Która się zesrała w kimono? - krzyknęła inna.

-Możemy im skopać tyłki? - spytała Elwira.

-Nie mamy wyboru – westchnęła instruktorka.

Przestały ćwiczyć i machając nunczaku, podeszły do „Żyletek”. Tamte jednak zupełnie się nie bały.

-One chcą nas pobić! - zaśmiała się jedna.

-Mamy dla nich makabryczną niespodziankę! - słowa Doroty były chyba znakiem dla pozostałych.

„Żyletki” rzuciły przeciwniczkom pod nogi małe woreczki, które pękły, a z nich rozpylił się różowy dym, zasłaniający cały zespół karate. Kiedy opary opadły, zamiast dziewczyn było mnóstwo piłek do futbolu. Ładnych, kolorowych, nowoczesnych. Miały jedną dziwną cechę. Na każdej z nich było coś, jakby rysunek w kształcicie twarzy.

-Co się z nami stało? - Jedna piłka odezwała się głosem instruktorki. - „Żyletki” przemieniły nas w futbolówki!

-Nie wiedziałyśmy, że mają takie zdolności! - rozpaczała inna piłka, która była przedtem Elwirą.

-Nie znoszę tych babsztyli! - tym razem głos wskazywał na Kasię.

„Żyletki” zaś podeszły do piłek. Wszystko wskazywało, że mają ochotę pograć sobie karateczkami.

-Nie zrobicie nam tego, zołzy! - instruktorka desperacko próbowała się bronić.

-Ależ oczywiście, że zrobimy, tępe cipy! - trenerka zaśmiała się i kopnęła ją z całej siły.

Inne zaczęły to samo.

Gdy już się wystarczająco poznęcały nad pokonanymi, uradowana Dorota położyła prawą nogę, w korku firmy nicke, na piłce – Elwirze i zatriumfowała:

-Karate girls upupione; „Żyletki” górą!

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2023

Marek Grabowski
Marek Grabowski