Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Dziwna dziewczyna z drzewa

Behemot spacerował sobie po drzewach rosnących w lesie nieopodal wsi Kości Wielkie. Koty to lubią. Wiem, on naprawdę nie jest kotem, ale co tam. Nie zapuścił się za daleko; był raptem niemal na skraju lasu. Szukał chłodu wśród liści (to las mieszany, ale ze znaczną przewagą liściastych); poszukiwał wiewiórek oraz ptaków na podwieczorek. W pewnym momencie stanął na Dębie i zdębiał. Zobaczył tam coś pomiędzy dziewczynką a dziewczyną (na oko miała jakieś trzynaście lat, więc była za stara jak na dziewczynkę, a za młoda jak na dziewczynę). Była chuda i rudowłosa; ubrana w łachmany i bosa. Uśmiechała się w debilny sposób. Taka dziwna osóbka.

-O kurwa; homo sapiens! - pomyślał sobie.

Potem powiedział na głos:

-Cześć!

-Cześć; jebnięty jest mój śledź! - odpowiedziała śmiechem.

-To jakieś bezmózgie! - Behemot był w szoku.

Postanowił jednak podtrzymać kontakt i zapytał:

-Nie kojarzę ciebie; chyba nie pochodzisz z Kości Wielkich?

-Co to są Kości Wielkich? - odpowiadała pytaniem, robiąc przy tym błąd składniowy.

Behemot już miał wyjaśnić, ale uznał, że lepiej nie poruszać czegoś takiego, przy tak głupiej osobie, więc zmienił temat pytając:

-Jak tutaj wlazłaś; umiesz się wspinać?

Dziewczyna zrobiła głupią minę. Widać było, że myśli i myśli. W końcu odpowiedziała:

-Zawsze tutaj byłam!

-Że co! - Behemot był w szoku – Nigdy nie byłaś na dole?

-To na dole można być? - Każde zdanie pokazywało głupotę, ale i oryginalność dziewczyny.

Potem wzięła jednego żołędzie i rzuciła nim w Behemota.

Ten uchylił się, po czym wściekły wydarł się:

-Czy ciebie pojebało! Mogłaś mnie zranić!

Dziewczyna klasnęła i krzyknęła:

-Pojebało, nie bolało!

Sierść Behemota zjeżyła się:

-Jesteś głupia i bezczelna! A gdybym to ja rzucił w ciebie żołędziem?

-Żołędzie są pycha! - odpyskowała.

Behemot złapał się łapką za główkę i jęknął:

-Gdybym powiedział, że jesteś głupia jak but, to bym obraził glany Witch! Żołędzi się nie je! To nie są kasztany!

-Patrz i płacz! - po tych słowach dziewczyna zerwała żołędzia i schrupała ze smakiem; i to razem z kapeluszem.

Potem oblizała się i spytała:

-Co to są but?

Behemot był w za dużym szoku, żeby odpowiedzieć. Zamiast tego zrobił głupią minę; chwilę milczał, a potem wykrztusił z siebie:

-Ty jadasz takie rzeczy! Ja to jadam ptaki!

Dziewczynka na to:

-Ptaki mniam, zwłaszcza dzioby!

Cała historia była przedziwna. Behemot zaczął z nerwów przechadzać po się gałęzi. Omal przy tym nie spadł. W końcu zadał pytanie:

-Kim są twoi rodzice?

Nieznajoma podrapała się w głowę i spytała:

-Co to są rodzice?

-Jak nie masz rodziców, to kto cię nauczył mówić?

Nie wiadomo czy dziewczynka dobrze zrozumiała te słowa, ale zaśmiała się:

-Mój jęzorek to Azorek!

Tego było już za wiele. Behemot widząc, jak to wszystko nie trzyma się kupy, musiał zadać jeszcze jedno pytanie:

-Czy ty w ogóle jesteś człowiekiem? Masz ludzką postać, ale to naprawdę o niczym nie świadczy. Ja mam postać kota, a przecież kotem nie jestem.

Odpowiedź była taka jak zwykle.

-Co to jest człowiekiem? Co to jest ludzką? Co to jest postać? Co to jest kota?

Behemot chociaż był bardzo zainteresowany, wiedział już, że niczego nie ugra. Rozmowa z tak głupią i infantylną osobą nie miała sensu. Już chciał odejść, ale nie było mu to dane. Dziewczynka złapała go za ogon i zaczęła nim machać, krzycząc przy tym:

-Ola, ola, tylko coca-cola!

-Puszczaj kurwo! - jęczał futrzak.

Chyba go posłuchała, gdyż rzuciła go na poszycie leśne.

Koty zawsze spadają na cztery łapy; ale Behemot przecież nie jest kotem, więc się połamał. Na samo szczęście Witch zrobiła mu dobry opatrunek.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2022

Marek Grabowski
Marek Grabowski