Wywołać deszcz
Kiedyś u nas w Kościach Wielkich pojawił się problem, że dawno nie było deszczu. A to jest dla ludzi na wsi, którzy żyją z pracy na polu, wielki kłopot.
Rozumiecie, o co chodzi; jak nic nie pada, to potem nic nie rośnie. A jak nic nie rośnie, to potem nie ma plonów.
I tak pewnego dnia na polu zebrała się gromadka ludzi i zaczęła narzekać na suszę.
-To już koniec!
-Jesteśmy zgubieni!
-Nic nas nie uratuje!
Takich pesymistycznych i właściwie histerycznych okrzyków nie było końca, jednak nagle jeden mężczyzna krzyknął:
-Kurwa, niech wreszcie zacznie lać!
I wiecie co się stało? Naprawdę lunęło.
Wtedy ten mężczyzna zrozumiał, że ma władzę nad pogodą. Takie osoby nazywano kiedyś płanetnikami. A bycie płanetnikiem to niezła gratka.
Jak się podszkolił w swoich umiejętnościach, to tłumy ludzi zaczęły go prosić o manipulacje pogodą.
Był już tak dobry, że potrafił nawet sprowadzić na święta śnieg, tak jak było w dawnych czasach.
Nie brał za to pieniędzy, gdyż wybrał sobie inną formę zapłaty- pozycję na wsi. A ta pozycja była już tak duża, że postanowił kandydować na sołtysa Kości Wielkich. Jednak ta szybko się rozwijająca kariera musiała wzbudzić reakcję.
I tak oto w jedynym domu zrobiono zebranie.
-Wszyscy są już tak pochłonięci jego anomaliami pogodowymi, że zapomnieli o mojej magii! - krzyczała Baba Jaga.
-Ten człowiek wpadł w jakieś diabelskie moce. To co robi, to istne szarlataństwo. Na pewno jest już opętany przez diabła – powiedział ksiądz.
-Jest już opętany! To nie fair! Ja od tylu lat robię szatanowi laskę i jakoś nie chce mnie opętać! - jęczała Witch patrząc na swoje czarne pazury.
-Nie mogę dopuścić, żeby i on wystartował w wyborach. Jest dla mnie nieuczciwą konkurencją!- sołtys walnął pięścią w stół.
-Od lat to owczarze mieli monopol na sterowanie pogodą, a tutaj ten mi wszystko odebrał- owczarz również był wzburzony.
W sumie to intencje ich były zróżnicowane; ale cel jeden- pozbyć się płanetnika.
Cela są zawsze ważniejsze od intencji.
Poszli więc pod jego dom. On wyszedł im naprzeciwko i spytał w nieprzyjemny sposób:
-Czego tu? - jakby nie wiedział, że chcą się jego pozbyć.
-Jako przedstawiciel władzy, nakazuję ci zaprzestać działalności płanetnika lub opuścić naszą społeczność- sołtys wydał rozkaz.
-Jakiej władzy?- zaśmiał się płanetnik.- Niedługo wygram wybory i to ja będę wówczas władzą!
-Słuchaj, jestem owczarzem i nie potrafię spowodować nawet małego zefirka; a skoro owczarz nie jest tutaj płanetnikiem, to nikt nie powinien nim być! Zrozumiano! - owczarz mówiąc to, wskazał na niego palcem, co nieudolnie próbowało dać wyraz siły.
-Nie machaj mi tutaj paluchem! - bronił się płanetnik.- Nie moja wina, że jesteś dupa, a nie owczarz!
-Synu, nawróć się i odejdź od czarnej magii!- błagał go ksiądz.
-Czarny to jesteś ty!- chamsko odburknął płanetnik. - A tak w ogóle, to maja matka nie wspominała, że się z tobą puszczała, więc chyba nie jestem twoim synem!
-Zrozum głupcze, że magia to domena czarcich kochanek. Jeśli będziesz się nią zajmował, to pożałujesz! Chyba sama przemienię ciebie w żabę! - Baba Jaga groziła.
-Właśnie, a potem sprzedamy cię do francuskiej restauracji! - dodała Witch.
-Jeśli chcecie mieć żaby, to spójrzcie w lustro głupie babsztyle!- płanetnik zaatakował je w seksistowski sposób.- Ciekawi mnie, jak diabeł może mieć taki kiepski gust.
Wszelkie prośby nie pomagały; czego by nie powiedzieli i tak płanetnik złośliwe się odcinał.
W pewnym momencie jednak sołtys powiedział coś, czego się nikt nie spodziewał:
-Właściwie to ty nie jesteś wcale dobrym płanetnikiem; nigdy nie wyczarowałeś tęczy!
Te słowa zaskoczyły odbiorcę. Na chwilę zamilkł, ale potem powiedział:
-Zawsze musi być ten pierwszy raz.
I rzeczywiście po chwili wyczarował piękną tęczę.
Najbardziej niesamowite było to, iż była tęcza, a przedtem nie było deszczu. Trzeba nazwać rzeczy po imieniu, istna magia.
-I co powiesz na to mądralo? - triumfalnie spytał sołtysa.
-To mądrala powiem, że mamy tutaj strefę wolną od LGBT, a więc złamałeś prawo! Karą jest wygnanie z Kości Wielkich!
-O kurwa!- jęknął płanetnik.
Tak oto, został pierwszą heteronormatywną ofiarą stref wolnych od LGBT.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2020