Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Wizyta trolla

Sołtys Kości Wielkich siedział za biurkiem. Tego dnia miesiąca miał przyjmować interesantów. Nie wszyscy włodarze są tak zintegrowani ze społecznością jak on, ale że w Kościach Wielkich nigdy nie ma interesantów, mógł sobie na to pozwolić.

W pewnym momencie wydarzyło się coś niewyobrażalnego; ktoś zapukał do drzwi.

-Proszę wejść! - powiedział sołtys, a w myślach dodał – Kogo tutaj, kurwa, mogło przywieść?

Drzwi z wolna się otworzyły i stanęła w nich niezwykła istota. Była bardzo niska, i do tego nieco zgarbiona. Miała duży, ale i wąski, nos (nieco przypominający patyk) i wielkie (w proporcji do reszty ciała) spiczaste uszy. Charakterystyczne były też bujne włosy, wyglądający bardziej na grzywę czarnego konia.

Sołtys już zupełnie zdębiał.

-Kim ty jesteś? - zapytał niegrzecznie.

-Jak to, a nie widać? - jego głos był dość niewyraźny i mający niepolski akcent, brzmiało to tak jakby mówił w naszym języku od niedawna.

-Nic mi twój wygląd nie mówi. - Sołtys był poddenerwowany. - Nigdy nikogo takiego, jak ty, nie wiedziałem! Jesteś wzrostu krasnoludka, ale go nie przypominasz. Nie jesteś miejscowym, a właściwie to chyba nie jesteś nawet Polakiem?

-No, jasne – dziwadło uśmiechało się. - Jestem trollem ze Szwecji?

Na chwilę zamilkł, a potem zapytał:

-Mogę usiąść?

-Siadaj. - Sołtys wskazał na puste krzesło, jakby troll nie wiedział, gdzie ma klapnąć.

W sumie, to teraz sołtys widział go gorzej, gdyż przybysz ze Skandynawii nie dosięgał do pulpitu. W takich warunkach trudno było rozmawiać. Jednak lider społeczności lokalnej próbował:

-Ja myślałem, że trolle są duże?

-To facenews, głupota!

-W sumie to słabo się znam na szweckim społeczeństwie – sołtys uderzył się w pierś. - Powiedz co ciebie do nas sprowadza?

-Mój przodek walczył tutaj podczas potopu, i przywiózł ze sobą kilka obrazów, więc postanowiłem zobaczyć ten kraj. Trzy lata uczyłem się polskiego, a teraz mogę u was zamieszkać.

-Rozumiem, że obrazy przekażesz dla naszego wiejskiego muzeum. - Sołtys zatarł rączki zapomniawszy, że w Kościach Wielkich nie ma muzeum.

-Nie; zostawiłem je u cioci – burknął troll.

-To skurwysyn! - pomyślał sobie sołtys. Ta cała rozmowa coraz mniej mu się podobała.

Tymczasem troll w najlepsze nawijał:

-Czy w okolicy są jakieś łosie albo jeszcze lepiej renifery?

Sołtys, słysząc te pytania, złapał się za łeb:

-Coś ty wymyślił koleś! U nas nie ma takiej zwierzyny! W naszym lesie są wilki, lisy, niedźwiedzie, sarny, dziki, borsuki, żbiki, ale nie renifery! Nigdy tutaj takiego nie widziałem i właściwie to nawet nie chce widzieć!

-To na co ja będę polował? - z obrzydliwej twarzy trolla zniknął uśmiech.

-Po prostu w ogóle nie będziesz polował? - sołtys krzywił się.

-A czy zawsze macie taki upał jak dzisiaj? Cały się spociłem?

-Nie, nie zawsze, latem jest jeszcze cieplej – sołtys odparł sarkastycznie.

Mimo tego wszystkiego troll nie tracił wiary w sens przeprowadzenia się do Kości Wielkich. Spokojnie powiedział:

-Przejedzmy teraz do formalności. Rozumiem, że muszę podać moje dane. Już to robię. Ile macie płci?

-Jak to ile? - Sołtys zdziwił się. Tak właściwie to był chyba najdziwniejszy dzień w jego życiu.

-Muszę mieć pełną listę, żeby sobie wybrać – troll wyjaśnił. - To ile macie?

Sołtys był wzburzony. Przez chwilę milczał, ale potem powiedział:

-Płcie mamy tylko dwie, ale po co ten cały cyrk, skoro wiadomo, że jesteś facetem?

-Kilkakrotnie zmieniałem sobie płeć w dokumentach, ale nigdy nie miałem płci męskiej. - Odpowiedź trolla nie była po myśli sołtysa.

Jednak emigrant nadal mówił swoje:

-Czy nie ma tutaj nadmiaru starszych ludzi? Widziałem ich multum.

-Tacy tutaj żyją. Co mamy z nimi zrobić? Poddać ich eutanazji?

Troll miał proste wyjaśnienia:

-O nie, to jest holenderska metoda. Tam jest wstrętny wolny rynek i trzeba płacić prywatnym szpitalom za staruszków. U nas jest inaczej. Po prostu się ich nie leczy i to nic nie kosztuje.

-W Polsce się leczy wszystkich! - Ton sołtysa był bardzo nieprzyjemny. - Dlatego mieszkają oni tutaj razem ze swoimi dziećmi i z wnukami.

-Co takiego! Tutaj się mieszka z rodziną! - troll wytrzeszczył oczy. - W Szwecji mieszka się samemu. Ja mam siedemdziesiąt ośmioro dzieci, a z żadnym z nich nigdy nie mieszkałem. A większości nawet nie znam!

Szwed musiał odsapnąć chwilkę, po czym zapytał:

-Przyjedźmy do najważniejszego; jakie są u was zasiłki?

-Mamy jedynie malenowe plus. Zasiłek za picie alkoholu.

-A to świetnie, bo ja jestem alkoholikiem. – Troll znowu był zadowolony. - Gdzie macie dobry sklep z wódą?

-To jest od picia piwa! - wyjaśnił sołtys. - Zasiłek dostają pijacy, a nie alkoholicy!

-No to dupa!

-Dość już tego! - sołtys uderzył pieściwą w biurko. - Nie potrzebujemy tutaj żadnych Skandynawów! Wystarczą nam wizyty UFO! Behemot bierz gnoja!

Wówczas wielki, czarny kot (a właściwie coś w ciele kota), który siedział niezauważony za biurkiem rzucił się na trolla. Ten zaś, przerażony, wybiegł z głośnym okrzykiem:

-Kurwa! - był to dowód, iż dobrze nauczył się polskiego.

Marek Adam Garbowski

Warszawa 2020

Marek Grabowski
Marek Grabowski