Tutaj będzie fabryka
-Kawy, a może herbaty? - W uprzejmy sposób sołtys Kości Wielkich zwrócił się do mężczyzny w czarnym garniturze, który usiadł po drugiej stronie biurka.
Tamten uśmiechnął się i odparł:
-Dziękuję, bardzo pan miły, ale wolałbym nie. Przejdźmy do konkretów.
-Dobrze – powiedział sołtys – Chciałby pan u nas postawić fabrykę. Ale dlaczego w Kościach Wielkich?
Było to bardzo istotne pytanie. Po nim zapadła cisza. Widać było, że mężczyzna (nazywajmy go biznesmenem) poważnie zastanawia się, jak odpowiedzieć, żeby dobrze wypaść. Na razie milczał i bawił się piórem. W końcu odezwał się:
-Chciałbym, żeby ona była poza wielkim światem. Żeby jak najmniej ludzi to widziało. Żeby warszawiacy nie wtrącali się.
Ta odpowiedź wzbudziła uśmiech na twarzy sołtysa. Radosnym głosem odparł:
-To trafił pan w dobry adres. Kości Wielkie są zupełnie odizolowane od reszty świata. Nikt nie wie, co się u nas dzieje. Nawet my sami nie wiemy.
Na chwilę zamilkł, po czym dodał już poważniejszym tonem:
-Ale co właściwie zamierza pan produkować?
-A czy to ważne co? - odparł biznesem. - Ważne, żebym płacił u was podatki.
-Podatki są ważne, ale nie najważniejsze. - Sołtys nie dał się wmanewrować.
-Oczywiście – odparł biznesem. - Dobrze wiem, co jest najważniejsze.
Po tych słowach podał sołtysowi walizkę. Ten zaś otworzył ją i dokładnie przeliczył. Było nawet więcej niż mu się wydawało.
Znów się uśmiechnął i powiedział:
-To lubię! Widzę, że jest pan bardzo uczciwym przedsiębiorcą.
-Dziękuję! Ja natomiast widzę, że jest pan bardzo gospodarnym włodarzem.
Atmosfera zrobiła się bardzo sympatyczna. Widać było, że trafił swój na swego. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Kości Wielkie to znakomite miejsce na robienie i interesów i polityki.
-Tylko kto będzie u pana pracował? - Sołtys musiał poznać szczegóły.
Teraz to biznesmen uśmiechnął się i powiedział:
-Niewiele osób. Tylko Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, Czeczeńcy, Kurdowie, Arabowie, Pakistańczycy, Hindusi, Wietnamczycy, Ogry, Gobliny i Małpoludy.
- To rzeczywiście niewielka liczba ludności. - Ucieszył się sołtys. - Czy umieją mówić po polsku?
-Ależ skąd? - Co najwyżej „dzień dobry” i „przepraszam”.
-Uff, jaka ulga! A już się bałem. - Sołtys był uspokojony. - Gdzie będą mieszkać?
-Mam zamiar postawić kontenery w lesie przy bagnach. Niezbyt duże - Wyjaśnił biznesmen.
-Bagna, znakomity pomysł! - Sołtys miał błysk w oczach. - Sami na pewno nie wyjdą! Ale rozumiem, że oficjalnie tych ludzi nie ma?
-Oficjalnie nie ma nawet fabryki!
Sołtys podrapał się w podbródek i powiedział:
-A ile będą zarabiać?
-Nie będę im płacił pieniądzmi tylko barterem np. żywnością.
-Dobry pomysł – pochwalił sołtys – odpadów u nas nie brakuje!
Promienie słońca przebiły się przez okno.
Sołtys jednak nie rozumiał jednej rzeczy. I musiał zadać pytanie:
-Czy będzie się pan opierał na najnowocześniejszej technologii?
-Nie, ani na nowoczesnej technologi, ani na żadnej. - Odpowiedź była przedziwna.
-To na czym? - sołtys szeroko otworzył oczy.
Biznesmen wybuchnął śmiechem:
-Na magii! Na najprawdziwszej magii! Cha cha cha!
Był to śmiech szaleńca.
-Było od razu mówić! - sołtys ucieszył się. - Ja uwielbiam magię jak nic! Tylko magia daję prawdziwą siłę!
Śmiech jeszcze przez moment unosił się w pomieszczeniu. Było już pewne, iż biznesmen pasuje do Kości Wielkich. Teraz zostało już tylko jedno.
Rozmówca podał sołtysowi umowę.
-Aż pięć stron! - Sołtys był zaskoczony.
-Nie musi pan jej czytać! Myśli pan, że moi pracownicy przeczytali umowę o pracę?
-To byłoby nieroztropne – bronił się sołtys. Po czym dodał – Kurde, tu jest bardzo mały druk. Nie mogę rozpoznać wyrazów.
-Mówiłem, żeby nie czytać! Podpisuj pan! - Zdenerwowany biznesmen rozłożył ręce.
-A jeśli to cyrograf?
-Gdyby wszyscy byli tacy jak pan, to nie zarobiłbym milionów!
W odpowiedzi sołtys podarł umowę i powiedział:
-Widać w Kościach Wielkich nie uzyska pan nowych milionów!
Marek Adam Garbowski
Warszawa 2022