Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Sokratycy mniejsi

Dla laika uczniowie i kontynuatorzy Sokratesa kojarzą się jedynie z osobą Platona. Był on bez wątpienia najwybitniejszym uczeniem Sokratesa, jednak nie jedynym. Pod mianem sokratyków mniejszych rozumiemy innych uczniów Sokratesa i ich szkoły. Szkoły te wyraźnie różniły się od Akademii Platońskiej. O ile Platon odszedł od sokratejskiego skupienia się wyłącznie na filozofii praktycznej i humanistycznej, czyli dotyczącej spraw codziennych, o tyle oni, tak jak Sokrates, byli ograniczeni do tych tematów (aczkolwiek trzecia szkoła nie w pełni). Jednak to Platon najbardziej rozwinął naukę mistrza. Nie znaczy to jednak, że o sokratykach mniejszych należy zapomnieć. Jest to temat ciekawy, prosty i mało znany. Myślę więc, że warto o nich coś napisać.

Antystenes twórcza cynizmu

Zaczniemy od (przypuszczalnie) najwybitniejszego sokratyka mniejszego, Antystenesa, twórcy cynizmu. Nasza wiedza o nim nie jest zbyt wielka. Diogenes Laertios jako daty jego życia podaje ok. 440-366 p.n.e., jednak historycy podchodzą do tych informacji krytycznie. Urodził się w Atenach, lecz tylko z ojca był Ateńczykiem. Matka pochodziła z barbarzyńców. Kiepskie pochodzenie znalazło wydźwięk w jego filozofii. Ponoć był w bardzo złych stosunkach osobistych z Platonem. Wynikało to z dwóch powodów. Po pierwsze, rywalizowali oni o to, który będzie spadkobiercą Sokratesa. Po drugie, pochodzili z innych sfer. I też inne sfery nauczali. Szkoła Platona była zarezerwowana dla arystokracji, a cynicy byli głównie przedstawicielami pospólstwa.

Przez długi czas był związany z towarzystwem sofistów. Od Gorgiasza nauczył się sprawnej retoryki. Nie wiemy, jak dokładnie poznał Sokratesa. Był już wtedy człowiekiem w pełni dojrzałym i mającym wyrobioną pozycję w świecie filozofów. Może się wydać dziwne, że mimo tego został uczniem Sokratesa. Sam Platon wyśmiewał go jako starca, który późno się uczy. Był jednak bardzo zżyty z Sokratesem i pokonywał długie odległości, by z nim dyskutować. Według niektórych źródeł przyczynił się do ukarania oskarżycieli Sokratesa.

Słynął jako ekscentryk i złośliwiec. Widząc, jak chory Platon spluwał do miseczki, rzekł: „Widzę tutaj żółć, ale nie widzę twoje pychy.” Kiedy indziej zaproponował demokratom (walka z demokracją była wspólna niemal wszystkim antycznym filozofom), żeby w głosowaniu uchwalili, że osły są końmi. Gdy usłyszał: „To niedorzeczne!”, odparł: „A przecie i wasi generałowie, zupełnie niekompetentni, są dowódcami tylko na mocy głosowania.”

Przejdźmy teraz do jego poglądów. Antystenes był zachwycony skromnością Sokratesa. Widząc, jak jego mistrz nie potrzebuje wiele do szczęścia, uznał to za wzór. Rozumowanie Antystenesa było proste. Jeśli ktoś jest szczęśliwy wyłącznie dlatego, że posiada jakieś dobra zewnętrzne (np. pieniądze), to tracąc je, traci również szczęście. A więc nie należy przywiązywać się do żadnych dóbr, lecz cieszyć się z niczego. Wówczas to szczęście będzie wieczne, gdyż będziemy samowystarczalni. Taka postawa była wśród Greków częsta, jednak fenomen Antystenesa polegał na jego radykalizmie. On nie twierdził, że o przyjemności czy dobra materialne nie należy zabiegać, on twierdził, że trzeba ich unikać. Był przypuszczalnie pierwszym ascetą, lecz jego ascetyzm był inny niźli chrześcijańskich eremitów. Żył w nędzy i chodził w podziurawionym płaszczu. Jadł i pił mało, a współżył jedynie z brzydkimi kobietami. Nie zabiegał o uwielbienie ludu. Gdy usłyszał, że ludzie go chwalą, rzekł: „Cóż takie złego uczyniłem?” Taki styl życia uważał za cnotliwy.

Nie czuł miłości, ani nawet przywiązania do państwa. Określał siebie jako kosmopolitę. Nie uznawał tradycyjnych wierzeń i był w ogóle bezbożny. Wierzył w jednego, bezosobowego boga, lecz nie modlił się do niego. Nie dążył do zbawienia duszy, gdyż jak ateiści twierdził, że po śmierci nic nie ma. Uważał, że kto wierzy w życie po śmierci, powinien popełnić samobójstwo. Nie szanował też tradycyjnych zwyczajów, gdyż miał je za umowne. Przypuszcza się, że przyjął ten pogląd od Gorgiasza, lecz skrajna interpretacja była nowatorska. Skoro kultura jest jedynie wynikiem umowy czy przypadku, to nie trzeba się do niej stosować i każdy może żyć po swojemu. Ponoć Antystenes był twórcą dziesięciu przepięknych dzieł, jednak nie przetrwały one do naszych czasów.

Szkoła jego była zwana cynicką, co można przetłumaczyć jako psia szkoła. Za życia twórcy była mała i przypuszczalnie innej Antystenes nie chciał. Mówił, że przepędza uczniów kijem (nie wiadomo, czy był to fakt, czy jedynie hiperbola). A jednak, z czasem okazała się, że ze szkół sokratyków mniejszych ta była najliczniejszą i najdłuższą w swym żywocie. A nawet przeżyła Akademię Platońską i Szkołę Arystotelesa, będąc jedyną szkołą filozoficzną, która dotrwała do VI w. n.e.

Dalsze dzieje cynizmu

Jak zapewne pamiętacie, w poprzednim rozdziale pisałem, że chociaż ze wszystkich mniejszych szkół sokratejskich cynicka była najpotężniejsza, to jednak w momencie śmierci jej założyciela Antystenesa była nieliczna. Wielką popularność cynizm zdobył dopiero dzięki następcy Antystenesa, Diogenesowi, zwanego psem i szalonym Sokratesem. Trudno w historii filozofii o postać bardziej paradoksalną. Diogenes sam nie wprowadził żadnej nowej myśli filozoficznej, zajmował się jedynie propagowaniem poglądów swojego mistrza. Głównie chodziło mu o to, żeby etyczne rady Antystenesa wprowadzić w praktykę. A jednak osiągnął on dużo większą sławę, niż jego nauczyciel i jest nawet czasami (mylnie) brany za twórcę cynizmu.

Urodził się w Synopie w okolicach 412 r. p.n.e. . Uciekł z tego miasta kiedy jego rodzinie odebrano obywatelstwo. Powodem było fałszowanie monet. Nie wiemy, jednak, czy tego czynu dopuścił się sam Diogenes czy też jego ojciec (źródła są w tej sprawie niespójne). Dotarł do Aten i zamieszkał w beczce. Miał jedynie płaszcz (służący jednocześnie za posłanie), kij (na dłuższe wyprawy), torbę na chleb, oraz naczynia. Chcąc jednak posiadać tylko to, co niezbędna, pozbył się naczyń.

Zasłynął nie tylko ze skromności, ale również z ekscentrycznego i (mówiąc dosłownie) chamskiego zachowania. Potrafił się np. masturbować na ulicy (szkoła cyników zalecała zastępowanie seksu samogwałtem). Raz, będąc gościem w pałacu, został pouczony przez służącego, żeby nie pluł na ozdoby. Słysząc to, splunął temu słudze w twarz, gdyż stwierdził, że tylko tam można pluć. Kiedy indziej poproszony o wskazanie ważnego ateńskiego polityka pokazał środkowy palec. Raz widząc na drzwiach pewnego domu napis: „Niech, nic złego tędy nie wchodzi.” Odparł: „ To, którędy wchodzi pan domu?”. Kiedy indziej, podczas uczty został nazwany psem. Słysząc to obsikał współbiesiadników. Tak samo jak Antystenes, lubił się droczyć z Platonem. Kiedyś, goszcząc w jego pałacu, wszedł na dywan i rzekł: „ Depczę pychę Platona”. Na co gospodarz mu odparł: „ Ale inną pychą.” Znakomicie udowodnił swojej samowystarczalności, kiedy zapytany przez Aleksandra Macedońskiego: „Czego, chcesz ode mnie?” Odparł: „przesuń się, zasłaniasz mi słońce?”. Dziwił się też, że ludziom przeszkadza, gdy im się pokaże środkowy palec, a nie przeszkadza kiedy się pokaże wskazujący palec.

Kiedyś podczas podróży morskiej został pojmany przez piratów i sprzedany na targu niewolników. Człowiek, który go nabył uczynił go nauczycielem swych synów. Diogenes wychował ich na zacnych obywateli i wszechstronnych ludzi. Gdy, zaś przyjaciele chcieli go wykupić, wygonił ich, twierdząc, że jest w tym domu panem, a nie niewolnikiem. Ktoś, może powiedzieć, że te zachowanie było sprzeczne z wcześniejszą postawą życiową.

Diogenes umarł ponoć w wieku dziewięćdziesięciu lat, najprawdopodobniej na wskutek wstrzymania oddechu (złapał się za nos). Z jego licznych dzieł żadne się nie ostało, a już w epoce cesarstwa było rzeczą sprzeczną, ile prac napisał i jakie miały tytuły.

Miał Diogenes wielu uczniów, a najwybitniejszym z nich był Krates (żyjący na początku III w. p.n.e.). Był to szlachetnie urodzony Tebańczyk, który poznawszy nauki cyników, porzucił cały swój majątek i zaczął żyć w biedzie. Różnił się ponoć od Antystenesa i Diogenesa charakterem. Był wobec ludzi miły i uczynny. Miał być autorem dzieł, których kunszt równał się Platonowi. Wśród grona jego uczniów najciekawsi wydają się rodzeństwo Metrokles i Hipparchia. Metrokles początkowo pobierał nauki u sceptyków, jednak pewnego razu podczas lekcji puścił bąka i zawstydzony nie był w stanie przez następnych parę dni wyjść z domu. Krates odwiedził go i wyjaśnił mu, że jego zachowanie było zgodne z naturą, a wiec dobre. Samemu przy tym oddając gazy. W ten sposób nawrócił Metroklesa na cynizm. Siostra Metroklesa Hipparchia była zaś małżonką Kratesa, którą zachwyciły jego mowy. Mieli ponoć jednego syna. Wziąwszy pod uwagę, że cynicy zwalczali instytucję małżeństwa, ten przypadek wydaje się dziwny. Później szkoła cynicka zaczęła podupadać. Cyników było coraz mniej, a ci którzy pozostali byli ludźmi mało wybitnymi i co najważniejsze mniej radykalnymi w poglądach. Asceza na miarę Diogenesa i Kratesa nie wchodziła już w grę.

Cynizm odrodził się jednak w epoce cesarstwa i podzielił się na dwa nurty. Pierwszy stoicki i religijny zalecał po prostu życie cnotliwe, skromne i utrzymane w duchu kontemplacji absolutu. Najwybitniejszymi przedstawicielami tego nurty byli Demetrios ( urodzony najprawdopodobniej na początku I w. n.e.) i Dion Chryzostom ( żyjący na przełomie I i II wieku). Drugi był nurt radykalny, który próbował odtworzyć dawny cynizm z jego skrajną ascezą, anarchią i bezbożnością. Z tej grupy na szczególną uwagę zasługują Ojnomaos z Gadary ( II w. n.e.) i Demonaks ( również II w.). Za pośrednika między obiema frakcjami można uznać Pereginosa Proteusa (urodzony w II wieku, zmarł w przypuszczalnie 167 roku), który łączył radykalną podstawę cynicką z chrześcijaństwem (został jednak wyrzucony z chrześcijańskiej wspólnoty) i ascezą inspirowaną mądrościami dalekiego wschodu. Później liczba cyników rosła, lecz poziom ich myśli malał. Ostatni cynicy nie byli już właściwie filozofami, lecz aroganckimi menelami, którzy nauczyli się kilku oklepanych haseł dawnych mistrzów i w ten sposób usprawiedliwiali swój tryb życia. Ponoć ostatni cynicy żyli w VI wieku, co czyni tę tradycję najdłuższą ze wszystkich antycznych. Jednak, nie jest to specjalny zaszczyt, biorąc pod uwagę, jak nisko stali późniejsi przedstawiciele tej szkoły.

Sokratycy mniejsi- Część trzecia: szkoła Cyrenajska

Omówiwszy już szkołę cynicką, możemy przejść do cyrenaików (inaczej szkoły cyrenajskiej). Jej doktryna była prostsza niż cynicka, a dzieje krótsze.

Twórcą szkoły był Arystyp z Cyreny ( stąd też nazwa szkoła cyrenajska). Nie znamy dokładnej (ani nawet przybliżonej) daty jego narodzin oraz śmierci. Możemy jedynie stwierdzić, ze żył na przełomie wieków (V i IV p.n.ch.). W swojej ojczyźnie był związany ze środowiskami antydemokratycznymi, przypuszczalnie zetknął się również z sofistami. Usłyszawszy jednak o Sokratesie, zapragnął zostać jego uczniem i udał się do Aten. Był wierny Sokratesowi, jednak w swoich poglądach pozostał w dużej mierze niezależny od mistrza. Ponoć próbował na siłę zapłacić Sokratesowi za naukę. Tym zachowaniem oburzył tylko swojego nauczyciela. Po śmierci Sokratesa dużo wędrował po świecie. Do Cyreny nie chciał wrócić, jako przeciwnik demokracji był tam persona non grata, a po za tym nie czuł przywiązania do ojczyzny, będąc kosmopolitą. Podczas tych podróży miał wiele ciekawych i niebezpiecznych przygód. Żył pełnią życia. Tak samo jak sofiści uczył za pieniądze. Często przestawia się jego jako nieszczęśliwego człowieka, który z rozpaczy uciekał w nieokiełzane przyjemności. Jest to jednak wizja oczerniająca go; oparta na bardzo pochopnych wnioskach. Teraz przejdziemy do jego poglądów.

Arystyp miał do nauki podejście utylitarne i minimalistyczne. Filozofię chciał ograniczyć do etyki i bardzo wąsko rozumianej logiki ( precyzując- logiką w współczesnym rozumieniu tego słowa się nie zajmował, interesował się jedynie epistemologią, która jednak wówczas była do logiki zaliczana). Poza tym posiadał ogólne obycie humanistyczne. Był natomiast wrogi filozofii przyrody, gdyż ta nie potrafiła mu wyjaśnić jak być szczęśliwym. Pogardzał nawet matematyką. Osoby wszechstronne porównywał do ludzi, którzy jedzą za dużo. Wrócimy jednak do jego filozofii. Od sofistów przejął sensualistyczną epistemologię. Skoro, zaś świat poznajemy zmysłami, to obiektywniej poznać możemy jedynie nasze stany, a te mogą być przyjemne bądź przykre. Do tych pierwszych trzeba dążyć, zaś drugich unikać. Tak więc, sensualizm w teorii poznania zaprowadził go do hedonizmu w teorii moralności. Często przedstawia się Arystypa, jako twórcę hedonizmu, przypuszczalnie jednak, doktryna ta istniała już przedtem u sofistów. Jednak jest niemal pewne, że Arystyp jako pierwszy ją dokładniej objaśnił. Jego przyjemność była stanem chwilowym, trwała jedynie w momencie doznawania czegoś przyjemnego (np. jedzenia). Zaś przykrość jest wtedy, kiedy doznajemy czegoś bolesnego. Stan w którym nie doznajemy niczego jest lepszy od przykrości, lecz nie jest jeszcze przyjemnością. Różnił się tym Arystyp od późniejszego hedonisty Epikura, który twierdził, że brak przykrości jest już przyjemny. Oczywiście, pod hasłem przyjemność, Arystyp miał na myśli, głownie przyjemność zmysłową. Nie możemy jednak definitywnie stwierdzić czy Arystyp w pełni odrzucał (jak piszę Tatarkiewicz) inne przyjemności (np. intelektualną przyjemność czytania poezji), czy też jedynie uważał je za mniej intensywne. Przyjemność możemy zdobyć jednak, jedynie nie będąc niewolnikami dóbr. Arystyp rozumiał, że chociaż wino jest źródłem przyjemności, to alkoholikowi szczęścia nie da. Gdy podczas wyprawy morskiej, zdał sobie sprawę, że na okręcie są piraci, żądni zabić go za jego bogactwa, wyrzucił złoto do wody. Wyjaśnił to tymi słowami: „Lepiej żeby złoto zginęło przez Arystypa niż Arystyp przez złoto”.

Był ponoć znakomitym polemistą, chociaż zamiast logicznej argumentacji, uciekał się do chwytów erystycznych i bezlitosnych złośliwości. Pytany przez ludzi, czy nie przeszkadza mu, że żyje z prostytutką, która miała wielu innych przed nim, porówna to do domu, w którym mieszali kiedyś inni mieszkańcy, lecz obecnym domownikom to nie przeszkadza.

Arystyp ( tak samo jak i Platon) był gościem na dworze tyrana Dionizjosa a następnie jego syna Dionizjosa młodszego. Udowodnił swej odwagi (ale i bezczelności) nieraz pyskując (kolokwialny termin jest w tym wypadku niezbędny do oddania klimatu). Pozostało z tego okresu wiele anegdot, które jednak nie odróżniają ojca od syna, nie wiem, więc o którym Dionizjosie opowiadają. Przytoczę kilka z nich. Kiedyś Dionizjos natrętnie prosił Arystypa o jakiś filozoficzny wykład. Filozof odparł mu: „Przecież to śmieszne, żebyś ty, którego ja uczę mówić, mnie pouczał, kiedy mam przemawiać!”. Rozgniewany Dionizos kazał Arystonowi usiąść przy stole na najgorszym miejscu. Ten zaś odparł: „Rozumiem, zależało ci na tym, ażeby te miejsce wywyższyć.”. Dionizos dał Platonowi w darze książki. Arystyp zaś poprosił o złoto, gdyż jak wyjaśnił:” Mi brakuję pieniędzy, Platonowi wiedzy”. Kiedy indziej podczas uczty przebrał się za kobietę, by w ten sposób zadowolić Dionizjosa. Platon był oburzony tym widokiem, lecz próbując zganić biesiadników, przegrał na argumenty z Arystypem.

Po śmierci Arystypa szkołą kierowała jego córka Arete (cnota), będąca najbardziej wpływową kobietą w historii filozofii klasycznej. Po niej zaś głównym cyrenaikiem był jej syn Arystyp młodszy. Nie znamy dat ich życia. Z tego, co wiemy, nie zmodyfikowali oni filozofii przodka, chociaż być może ją uporządkowali. W późniejszym pokoleniu, zaś jedność cyrenajska została zachwiana (i to radykalnie). Było to za sprawą trzech myślicieli- Hegezjasza, Annikerisa i Teodora zwanego ateistą. Nie wiemy o nich za dużo i nawet nie potrafimy podać pełnych dat życia. Oto ich zastrzeżenia:

  1. Hegezjasz stwierdził, że przyjemność jest nie osiągalna i należy zaspokoić się samym brakiem przykrości. Paradoksalnie więc propagował on ascezę. Ponoć, jego wykłady prowadziły do samobójstw.
  2. Annikeris oprócz przyjemności doceniał również inne wartości. Jego zdaniem należy zrezygnować z przyjemności, jeśli ma być ona osiągnięta w nie cnotliwy sposób.
  3. Teodor zaś zrezygnował z chwilowej przyjemności zmysłowej. Jego interesował stały, dobry stan ducha. A więc, nie przyjemność, lecz szczęście.

Każdy z tej trójcy miał kilku własnych uczniów i chociaż przetrwało do naszych czasów nawet parę imion, to jednak żaden z nich nie wprowadził niczego nowego do cyrenaizmu, a co najważniejsze nie znalazł następców. Cyrenaizm więc upadł. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż kontynuowanie myśli Arystypa było niemożliwe po reformach Hegezjasza, Annikerisa i Teodora. Intelektualnie odcieli się oni od swojego mistrza. Paradoksalnie nie byli nawet hedonistami sensu stirco. Przecież, żaden z nich nie uznał przyjemności za priorytet. Sam hedonizm nie zniknął. Kontynuował go Epikur i jego szkoła. Relację między epikurejczykami a cyrenaikami, często porównuje się do relacji miedzy stoikami a cynikami. Jednak ten problem wychodzi już po za temat naszego artykułu.

Szkoły Megarejska i Elejska

Artykuł jest napisany wedle zasady- Od szkoły największej (w sensie intensywności myśli) do najmniejszej. Dlatego też cynikom musieliśmy poświęcić,aż dwa rozdziały, cyrenaikom zaś jeden, natomiast szkoły megarejska i elejska nie będą posiadały osobnych rozdziałów, lecz będą omówione w jednym. Wziąwszy pod uwagę, że były one zbliżone do siebie doktryną i ściśle współpracujące (przyjaźń tych dwóch szkół była czymś bezprecedensowym), to rozwiązanie wydaję się słuszne. Omawiani taraz filozofowie różnili się od tych o, których mówiliśmy powyżej. Zajmowali się nie filozofią praktyczną, lecz abstrakcją; zamiast sensualizmu wyznawali racjonalizm (lecz nie w sensie arystotelesowskim), nie stworzyli też zwięzłej doktryny.

Twórcą szkoły megarejskiej był Euklides (nie mylić z późniejszym matematykiem, o tym samym imieniu). O jego życiu wiemy nie wiele. Raptem, to, że urodził się i wychował w Megarze (nazwa jego szkoły pochodzi, właśnie od tego miasta) tam też w jego włościach było schronienie dla uczniów Sokratesa, którzy po procesie mistrza uciekli z demokratycznych Aten. W swej nauce łączył poglądy Sokratesa i Parmenidesa. Różnił się tym, od cyników i cyrenaików, którzy łączyli Sokratesa z sofistami. Od Sokratesa przejął przekonanie, że dobro jest jedno, zaś od Parmenidesa, że byt jest jeden (co można rozumieć różnie). Synteza obu prądów była prosta- Jest jeden ( i tylko jeden) byt, będący dobrem i bogiem. Świat zmysłowy ( w pewnym sensie) istnieje, lecz nie jest godzien uwagi, gdyż tylko oddala nas od Boga. O tym świecie nie można specjalnie wygłaszać sądów, a zwłaszcza ogólnych. Co najwyżej – szczegółowe. Nie było więc celem jego szkoły, stworzyć własne sądy, lecz obalać obce. Dokonywano tego przy pomocy specjalnych zagadek. Miało to jednak charakter etyczno-mistyczny. Pozbawiwszy kogoś fałszywego osądu, pomagaliśmy mu zjednoczyć się z bogiem. Dlatego też, mimo całej otoczki racjonalnej, argumenty megerejczyków były podobne do irracjonalnych koanów z buddyzmu Zen.

Największe zasługi miał tutaj Eubulides, będący następcą Eukilidesa. Nie mamy informacji o jego życiu osobistym, przetrwały jednak jego słynę argumenty. Większość z nich dotyczyła tych samych trudności. Dlatego też wystarczy podać cztery przykłady:

  1. Skoro dwa ziarna to nie wiele, to trzy ziarna to też nie wiele, a skoro trzy ziarna to nie wiele, to cztery ziarna to też nie wiele, a skoro czety ziarna to nie wiele (…) to 10 000 ziaren to też nie wiele.
  2. Czy kłamca, który mówi, że kłamie, mówi prawdę czy kłamie?
  3. Czy Elektra zna swojego brata, który dorastał z dala od niej, a teraz stoi naprzeciwko jej?
  4. Jeśli zapytamy kogoś: „Czy zgubiłeś rogi?”- to, jeśli odpowie, że nie, to wówczas musi mieć rogi (których nie zgubił). A skoro powie, że tak, to znaczy, że kiedyś miał rogi (lecz je zgubił). Tak czy owak musi wyjść, że jest rogaczem.

Na uwagę zasługuje, też dwóch megarejczyków z końca IV w. p.n.e.: Diodor, który polemizował z ontologią Arystotelesa i Stilpon, który twierdził, że jedyne sądy, to tautologie typu- dobry jest dobry, Sokrates jest Sokratesem, muzyk jest muzykiem itp. Twierdził również, że mędrzec nie potrzebuję przyjaciół.

Przypuszczalnie szkoła sfinalizowała swoja dzielność w III w. p.n.e. . Zainteresowanie poruszanymi przez nią problemami wróciło w współczesnej logice.

Możemy teraz przejść do wspomnianej już Szkoły elejskiej. Ze wszystkich sokratyków mniejszych było ona najbliższa w poglądach Sokratesowi. Przypuszczalnie wynikało to nie tyle z wierności, ile bardziej z odtwórczości. Założycielem szkoły był Fedon. Pochodził on ze znakomitego rodu zamieszkałego w Elidzie ( jak zapewne się domyślacie nazwa elejska oznacza z Elidy). Jednak, jego rodzina się zdegenerowała, a on sam został niewolnikiem pracującym w domu publicznym, jako odźwierny. W wolnych chwilach udawał się do Sokratesa. Oczywiście, w celu pobierania nauk. W końcu został wykupiony przez filozofów. Teraz, jako wolny człowiek mógł w spokoju zająć się nauką. Nauczał, że dzięki rozumowi ( miał tutaj najprawdopodobniej na myśli logiczne myślenie) możemy pokonać wszelkie nasze wady. Ponoć napisał dialog o nazwie „Zopyros”. Dzieło te nie przetrwało do naszych czasów, jednak, dzięki przekazom z drugiej ręki. możemy mniej- więcej odtworzyć jego treść. Otóż, niejaki Zopyros stwierdził, iż na postawie rysów Sokratesa, można stwierdzić, że jest on kobieciarzem. Opinia ta szokowała uczniów, którzy znali swojego nauczyciela, jako człowieka cnotliwego. Sokrates, jednak przyznał, że za młodu, był taki. Swoje przywary, przezwyciężył, zaś dzięki rozumowi. Filozofia ta nie jest specjalnie oryginalna, jest jednak ciekawa, wziąwszy pod uwagę biografię samego Fedona. Było on najpierw niewolnikiem, jednak wyzwolił się dzięki pracy własnego umysłu.

Po Fedonie szkołę odziedziczył Pleistanos o którym wiemy właściwie tylko tyle, że też pochodził z Elidy. Ostatnim, zaś przywódcą szkoły był Menedemos (ok. 350-276 p.n.e.). Ten pochodzący z zbiedniałej szlachty filozof, początkowo pobierał nauki w akademii platońskiej. Później, zaś za namową swojego najlepszego przyjaciela (a jeśli wierzyć plotkom kochanka) Asklepiasa związał się z szkołą z Megary, którą wówczas prowadził Stilpon. Potem obaj przenieśli się do Elidy i przyłączyli do tamtejszej szkoły. Ponieważ Menedemos pochodził z Eretrii, nazwę szkoły zmieniono na erytrejska. Ponoć w jego naukach pozostał silny element megarejski. Zapamiętano go, jako bardzo inteligentnego, ale niewyobrażanie złośliwego człowieka. Kiedyś widząc niegrzecznego młodzieńcza powiedział: „ uważaj no, czy przypadkiem nie masz czegoś w tyłku.” Taki temperament sprowadzał na niego kłopoty. Omal nie został stracony przez tyrana Nikokreonta (ogólnie życzliwego wobec filozofów). Nieraz chodził, też z podbitym okiem. Był ponoć dobrym dyskutantem, lecz zajęty karierą polityczną, zaniedbał szkołę i nie znalazł godnych następców. Tak oto szkoła elidy zakończyła swój krótki żywot. My zaś zakończyliśmy nasz wykład.

Marek Adam Grabowski

Marek Grabowski
Marek Grabowski