Powrót na tajemniczą polanę
Borowy spokojnie siedział przed swoją chałupinką i wsłuchiwał się w dźwięki lasu. Znał ten szum drzew na pamięć, ale i tak przyjmował go z rozkoszą typową dla nowej melodii. Tutaj nie wyzbył się młodzieńczej ciekawości. Obok przechadzały się podległe mu zwierzęta, ale nie zwracał na nie uwagi. Właściwie to był typowy dzień w jego nudnym życiu. Nie wiedział, iż zaraz wydarzy się coś, co odmieni nie tylko ten dzień, ale właściwie całe życie.
W pewnym momencie spostrzegł, że coś rusza się wśród krzaków i zaraz zza drzew wyłoniła się pewna osoba. Szybko zorientował się, że jest to młoda dziewczyna, a po chwile już nawet rozpoznał ją.
-Ja ciebie poznaję – oznajmił – to ty jesteś tą, którą dwa lata temu porwałem!
-Nie tyle porwałeś, ile próbowałeś porwać! - uśmiechnęła się. - Co u ciebie słychać, oprócz tego, że stare kurwy nie chcą zdychać?
-Ale jak się tutaj dostałaś? - zamiast odpowiedzieć na jej pytanie zadał własne.
-Prosta sprawa, wracając wtedy od ciebie, zrobiłam sobie mapkę. - Dziewczyna była w świetnym humorze. - To co u ciebie słychać?
Borowy zrobił się czerwony i odburknął;
-W sumie to nic ciekawego! Nadal nie mam żony.
Jeśli nie pamiętacie poprzedniego odcinka (albo co gorsza nie czytaliście go!!!!) to już wyjaśniam. Otóż, Borowy porwał dziewicę z wsi Kości Wielkie, żeby została jego żoną. Początkowo chciałem, żeby uratował ją ksiądz proboszcz, który wygania z lasu pogańskie demony, ale potem wpadł mi do głowy innym pomysł. Otóż, sfeminizowana dziewczyna sama Leśnego dziadka pogoniła, a potem poszła sobie. Tak wybrałem w moim opowiadaniu wersję Lempart, a nie Godek.
Teraz jednak wrócimy do fabuły.
-Ja właśnie w tej sprawie – powiedziała dziewczyna. - Odkąd ciebie opuściłam, miałam wielu facetów; robiłam im lody, ale żadnemu nie oddałam się w pełni. W końcu zrozumiałam, że seks waginalny to mogę mieć tylko z jednym mężczyzną i to dopiero po ślubie. Wyspowiadałam się więc z tych lodów (a szczerze żałowałam), i teraz czekam na tego jedynego!
-A co mnie to, kurwa, obchodzi! - Borowy był niemiły.
-To, że tym jedynym będziesz ty! - po tych słowach rozłożyła ręce i uśmiechnęła się promieniście.
-Niby, że co? - Leśny dziadek z wrażenia podniósł się. - Przecież ty nie chciałaś być moją żoną!
-No, tak, ale widzisz. Przez te dwa lata dużo o tobie myślałem. Tak zrodziła się we mnie tęsknota. Jak porzucę jakiegoś gnoja ze wsi, to od razu o nim zapominam; a ty ciągle siedzisz w mojej głowie! To musi o czymś świadczyć!
-Daj spokój; przecież nie chciałaś prać mi gaci!
-A, kto powiedział, że będę prała? Samemu będziesz to sobie robił! Ja co najwyżej mogę ci gotować, i to niecodziennie!
-O nie, młoda panno, ja nie będę twoim pantoflem! - mówiąc to, Leśny dziadek cały się trząsł z gniewu. - Potrzebuję posłusznej żony! Przy takiej jak ty nie będę miał czasu i energii na rządzenie lasem, do kurwy nędzy!
Te słowa podziałały na dziewczynę. Jej oczka zaświeciły się niczym kamienie szlachetne. Usta nadal były uśmiechnięte, lecz był to już inny uśmiech. Szyderczy i chytry.
-A kto powiedział, że nadal będziesz rządził? Przejmuję las!
Borowy otworzył usta, ale nic nie powiedział. Był w takim szoku, że zabrakło mu słów.
Mieszkanka Kości Wielkich zaczęła przechadzać się po polanie i złośliwym tonem mówić:
-To właśnie zrozumiałam, że temu lasowi brakuje kobiecej ręki. Teraz ja zostanę panią lasu, a ty będziesz jedynie moim słodkim, postarzałym mężusiem. Twój czas się skończył, staruszku, ale nie bój się, będę dla ciebie dobra!
-Chyba ci się w dupie poprzewracało! - krzyknął Borowy.
-Pamiętaj tylko, że jestem katoliczką i muszę mieć ślub kościelny. Dopiero po nim ci się oddam.
-Jeszcze czego! Jak ja mogę stanąć przed ołtarzem będąc demonem!
Pani lasu (gdyż już chyba możemy ją tak tytułować) była uradowana i widząc niepewność wybranka, wyjaśniła mu:
-Byłam już u księdza proboszcza. Powiedział, że nie ma problemu, musisz tylko zdać egzamin z naturalnych metod planowania rodziny.
Na chwilę zamilkła, po czym powiedziała:
-Na świadków wzięłam Witch i Behemota. Młoda czarownica, aż popłakała się ze szczęścia i zamówiła sobie czarną gotycką suknię. Mało kto zaprasza satanistki na świadkowanie. Behemota zaś wzięłam, gdyż ty lubisz zwierzęta. Będzie super; ubierzemy go w muszkę!
-Dość! - Borowy wyrwałby sobie włosy, gdyby je miał.
Wskazał na jednego wilka i wydał rozkaz:
-Bierz siksę!
Zwierz jednak tylko podszedł i dał się jej pogłaskać.
-Widzisz? - Pani lasu zatriumfowała. - Zwierzęta już słuchają mnie, a nie ciebie. Game Over!
Wesele odbyło się z wielką pompą. Dziki upiły pana Jakubka wódką, a córka sołtysa Karolina tańcowała z jeleniami.
Potem w lesie zapanowała harmonia. Grzyby rosły coraz szybciej i gęściej. Liście były jeszcze bardziej zielone latem i bardziej żółte jesienią. W ulach było więcej miodu, a mrówki budowały większe mrowiska. Ci, którzy zgubili się w kniei odnajdywali z czasem drogę do domu. Nawet wilki przestały zjadać owce oraz sarny, i musiały zadowolić się ludźmi. Tak wyglądały mądre rządy Pani lasu.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2021
Ps. W tym opowiadaniu pojawiły się nazwiska Lempart i Godek. Spytacie pewnie, czy te babsztyle będą zaproszone do Kości Wielkich. Już odpowiadam – nie. Moja wieś wprawdzie jej otwarta dla różnych strachów, ale pewnej granicy nie przekraczam.