Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Jaś i Małgosia

Słychać było stukot ciężkich glanów uderzających o posadzkę. Taki niby prosty dźwięk, ale wywoływał przerażenie, zwłaszcza, iż zakłócił głuchą ciszę. To szła Witch. Ubrana była w dżinsy z dziurami oraz w ramoneskę. Ale to, w tej sytuacji, nie miało większego znaczenia. Jej kroki były coraz głośniejsze.

W końcu zaśmiała się złowieszczo:

-Idę do was młodzi!

Był to straszny głos.

Po chwili otworzyła drzwiczki i spojrzała na dwie małe „ptaszyny” w klatce- Jasia i Małgosię.

Uśmiechnęła się swoimi czarnymi ustami (i gdyby nie koszmar całej sytuacji, byłby to uśmiech nawet przyjemny), po czym powiedziała miłym (zapewne nie szczerze) tonem:

- To nie bójcie się tak, przecież was nie zjem!

-Ale Baba Jaga mówiła, że to zrobicie- wymamrotał Jaś.

-Eee, ona tak po prostu was straszy- wymamrotała Witch, która chyba chciała sama siebie oszukać.- Przyniosłam wam nową kreskówkę na DVD „Batman i Harley Quinn”!

Po tych słowach podała im płytkę.

Dzieciaki chwilę patrzyły, na przemian, to na siebie i to na dar, po czym Małgosia nieśmiało odezwała się:

-Dziękujemy, ale lepsze byłoby coś zabawnego.

-Tylko, że to jest właśnie zabawne. Ubawi was ta scena z puszczaniem bąków w batmobilu.-Witch chichotała, przypominając sobie film.- Ale muszę już iść młodzi; hejka!

Po tych słowach zamknęła drzwiczki i wyszła z piwnicy.

Baba Jaga, która siedziała przy stole, zagaiła ją w bardzo niemiły sposób:

-I co, kurwa, znowu dałaś tym szczylom jakiś film? I po co, kurwa; i po co?

Witch usiadła i rozłożyła nogi na stole:

Daj spokój Babcia; młodzi też mają prawo do pewnej liczby rozrywki zanim wylądują w twoim jelicie grubym.

-Jak to w moim?-zdziwiła się Baba Jaga.-To ty sama nie będziesz jadła?

-Sama nie wiem; ponoć od mięsa dzieci się tyje; już nie mówiąc o zagrożeniu dla wątroby.

-Dupa jesteś, a nie czarodziejka!-stara się obruszyła słowami młodej.- Jak boisz się o wątrobę, to weź sobie proliver.

-Oj, wyluzuj Babcia; nowoczesne czarownice już nie jedzą dzieci; niektóre są nawet wegankami!

Baba Jaga spojrzała na nią spode łba i powiedziała:

-Też sobie wymyśliłaś, wiedźmy-weganki! Może jeszcze z satanizmu przejdziesz na buddyzm czy inne azjatyckie gówno, nie wiele lepsze niż katolicyzm!

Na chwilę zamilkła, po czym dodała:

-Nie muszę się z tobą dzielić! Ja właściwie nie znoszę dzielenia się.

Po tych słowach otworzyła starą książkę z napisem:” Niezdrowa i niesmaczna kuchnia dla wiedźm”.

Było to następnego dnia; Baba Jaga i Witch patrzyły na dwoje wystraszonych dzieciaków.

-No, dalej, pokazujcie paluchy, bachory!-Krzyknęła Jaga.

Biedne dzieci wykonały polecenie.

Czarownica uderzyła je po łapskach i krzyknęła:

-Kurwa mać, ale chude! Nigdy nie będziecie gotowe do pożarcia!

-Może są w takim stanie, gdyż na nie krzyczysz?-Witch próbowała załagodzić sytuację.

-To wymyśliłaś! Wszytko jak zwykle moja wina! Idziemy na górę!

-Nara, młodzi!- Witch pomachała im.

Baba Jaga zaś nie zrobiła żadnego gestu i tylko zamknęła drzwi. Obie wróciły na górę.

-Można oszaleć z tymi gówniarzami! W ogóle nie tyją; a wszystkie przepisy w książce są oparte na grubych dzieciach!

-Może w darknecie znajdziesz jakieś danie z chudych, Babcia?-Witch wyjęła smartfona.

Zgrzyt zębów Czarownicy odebrała jako odpowiedź nie.

Baba Jaga chodziła po izbie i mówiła dalej:

-Moim zdaniem one coś kombinują! Słyszałam o takich przypadkach. Ponoć zdarzało się nawet, że smarkacze wrzucały wiedźmy do pieca, w którym same miały się upiec.

-A czy w książce są przepisy na dania ze starych i zgorzkniałych Bab Jag?- Witch zaśmiała się!

-Nie mam, kurwa ochoty na żarty!-Jędza złapała się za włosy.

Po chwili dodała spokojniejszym tonem:

-Idę się przejść. Może ochłonę.

I wyszła z domu.

Nie minęła chwila, a Witch znów zeszła do piwniczy i szybko otworzyła drzwiczki.

-No, dobra młodzi, wynocha mi stąd! Wiecie co będzie, kiedy Babcia wróci.

-Naprawdę możemy uciec?- Jaś wyraził swoje niedowierzanie.

Twarz Witch rozpromieniła się:

-No jasne, jesteście wolni!

Odprowadziła je jeszcze do drzwi.

-Wiecie jak dojść do najbliższego miasta?- spytała na pożegnanie.

-Poradzimy sobie- powiedziała Małgosia.

-Spoko, gdybyście jednak chcieli poprosić o pomoc kogoś ze wsi, pamiętajcie, że ufać można tylko księdzu proboszczowi.

-Dlaczego Pani jest taka dobra?-spytał Jaś.

--Gówno jestem dobra! Po prostu chciałam uniknąć choroby wątroby.-Witch próbowała samą siebie nabić w butelkę.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2019

Marek Grabowski
Marek Grabowski