Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Czym jest zen?

Długo się zbierałem, żeby napisać ten artykuł. Kiedy jeszcze medytowałem nauki buddyjskie zaproponowano mi napisanie artykułu popularnonaukowego o zen. Mimo pierwotnego entuzjazmu zrezygnowałem, gdyż w środowisku sangowym nie było to dobrze widziane. Przez lata dręczyły mnie jednak myśli, czy słusznie postąpiłem? Nie znikną one jeśli nie spróbuję? Czy będzie dobry? - Nie wiem; ale piszę na własne ryzyko.

Artykuł ma za zadanie popularyzację wiedzy filozoficzno – religioznawczej i nic więcej. Nie jest on instrukcją medytacji. Trudno instruować do czegoś, czego się aktualnie nie praktykuje. Wprawdzie wśród książek mojej bibliografii jest jeden podręcznik medytacji „Cud Uważności” autorstwa Thich Nhat Hanha, ale informacje z niego zaczerpnięte będą czysto teoretyczne.

Kogoś może zaskoczyć, że artykuł opiera się wyłącznie na pracach nauczycieli duchowości, lub osobach zbliżonych do nich. Nie ma w nim ani dzieł buddologicznych sensu strico, ani dzieł klasycznych. Jest to jednak krótka publikacja i to powinno wystarczyć. Poza tym buddyzm „białego człowieka”, głównie opiera się na takich pracach.

Jeśli ktoś zarzuca mi, że zbytnio narzucam własne przekonania i doświadczenia – odpowiadam: każdy ma swoją przygodę z zen. Może ten artykuł będzie wyłącznie opisaniem mojej przygody?

Ps. Zgodnie w metodologią naukową informacje w artykule mają przypisy źródłowe. Nie dotyczy to jednak fragmentów, w których opisuję własne doświadczenia i przemyślenia. Również przypisów nie ma przy dygresjach odwołujących się do wiedzy powszechnej.

Definicja zen

Nie łatwo jest zdefiniować zen. Prosta definicja słownikowa: „zen – szkoła buddyzmu mahajany, która uznaje medytacją za najważniejszą pragmatykę1” - nie jest zadowalająca. Profesor Suzuki proponuje definicję praktyczną: „Zazen (…) oznacza tyle co siedzieć ze skrzyżowanymi nogami w stanie spokoju i głębokiej kontemplacji2”.

I nie ma w tym nic zaskakującego. Definiowanie jest czynnością intelektualną, a przecież zen nastawiony jest do intelektu co najmniej z dystansem. Takie artykuły jak mój nie mają tam poważania3.

Zen jest jedną ze szkół buddyzmu. Został stworzony w VI w. na terenie Chin przez Bodhidharmę (Darumę, Ta-mo) jako „czan”4. Nazwa „zen” to spolszczona wersja japońskiego „dzen”. Alternatywna nazwy to „Doktryna serca Buddy (buddharidaja)5. Celem Bodhidharmy było zmodyfikowanie buddyzmu. Usunięcie z niego religijnych naleciałości. Nie znaczy to, że zen nie jest religią. W sensie społecznym i kultowym spełnia wszystkie warunki religii. Również krwawe, co zobrazował Scorsese w filmie „Milczenie”. Jest jednak chyba jedyną religią, które nie opiera się na wierze w dogmaty. Można więc powiedzieć, że:

„Pod wieloma względami szkoła ta jest wyjątkowa w dziejach religii”6.

W zenie nie znajdziesz odpowiedzi na pytania: Czy jest Bóg? Czy jest reinkarnacja?7

Owszem w literaturze zenistycznej pojawia się termin „herezja8”, ale oznacza on raczej tylko błędny pogląd czy niewłaściwe podejście życiowe.

Zen dzieli się na dwie szkoły. Ostrą (rinzai) i łagodną (soto)9. W moim artykule ograniczę się do tego, co łączy obydwie tradycje, bez wchodzenia w różnice.

Cel zen

Jak już pisałem celem zen nie jest konkretna doktryna. Celem jest samo życie. Takie prądy są znane myśli europejskiej, zwłaszcza antycznej, ale zen jest dużo bardziej radykalny.

„Buddyzm zen ostatecznie ani sam w sobie nie jest teoretycznym systemem, ani nie oferuje obiektywnej, niezależnej treści, którą można by studiować jako taką psychologicznie, religijnie, filozoficznie, historycznie, socjologicznie czy kulturowo. Jedynym ważnym składnikiem buddyzmu zen jest czyjeś własne, konkretne życie i egzystencja ...”10.

Chrześcijanin powie: „Dogmaty są ważne, ale muszą być połączone z życiem”. Buddysta zen idzie dalej mówiąc: „Tylko życie. Jedyny dogmat to brak dogmatów”. Nie oznacza to bynajmniej relatywizmu, czy nawet jakiejś formy liberalizmu. Zwolennicy zen są tak samo ortodoksyjni jak osoby z innych religii. Po prostu biorą co innego za punkt odniesienia.

Pierwotny buddyzm opierał się na trzech składnikach:

a) śila (nakazy moralne)

b) dhjana (kontemplacje)

c) pradżnia (mądrość, rozumiana w sensie filozoficznym)11

Brzmi to bardzo kompatybilne z chrześcijaństwem. Zen jednak zredukował buddyzm do samej medytacji. Ponieważ duża w tym artykule jest miejsca na ukazywanie zenistycznej krytyki filozofii (w akademickim znaczeniu tego słowa) i teologii; w tym miejscu zrobię wyjątek i skupię się na etyce. Według zen niektóre formy medytacji mogą zastąpić wszystkie szlachetne czyny12. Z pozycji chrześcijańskiej brzmi to wręcz bluźnierczo. Nie znaczy to bynajmniej, że zen zupełnie odrzuca aksjologię. Zaleca przecież miłość (maitri), współczucie(karuna), radość(madita) i spokój umysłu (upeksza)13. Inna sprawa, że są to wskazania, nie przykazania14.

Wróćmy jednak do głównego tematu. Nie będę tutaj opisywał poszczególnych rodzajów medytacji zenistycznej. Napiszę tylko, że medytacją wcale nie muszą być specjalne chodzenie czy siedzenie, albo praca z koanem. Medytować możesz np. jedząc, o ile jesteś tego świadomy15.

Dla ukazania różnicy między taką formą medytacji, a zwykłymi czynnościami życiowymi, prof. Suzuki cytuje mistrza Sekkyo, który miał opisać innych ludzi:

„(…) kiedy jedzą, to nie jedzą, ale myślą o innych sprawach (…). Kiedy śpią, to nie śpią, ale śnią o tysiącu i jednej rzeczy. Oto dlaczego nie są do mnie podobni”16.

Przerzućmy to na język człowieka współczesnego:

„Powinniśmy praktykować medytację, gdy chodzimy, gdy stoimy, gdy leżymy, siedzimy i pracujemy, podczas zmywania naczyń i mycia rąk (…). Być może podczas zmywania naczyń będziesz myślał o herbacie (…). Oznacza to, że jesteś niezdolny żyć, gdy myjesz naczynia17”.

Widzimy, że zen w porównaniu z jogą czy ćwiczeniami jezuickimi jest prosty, może nawet egalitarny18?

Medytujący zen bardziej przypominają ptaki w locie, niż praktyki duchowe innych religii19.

Pamiętajmy tylko o jednym. Świadomość oddechu, to nie jest myślenie o oddechu20.

Anty-logika

Powyższy opis wskazuje wyraźnie, że chociaż te wszystkie ćwiczenia opierają się na umyśle, nie są one pracą intelektu sensu strico. Są wręcz anty - intelektualne. Wynika to z tego, że zdaniem zen intelekt nie jest w stanie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie21.

Zen to nie naukowa doktryna; lecz doświadczenie. A przecież jego nie można pojąć, można je tylko odczuć22.

Oczywiście pewne ramy zen są intelektualne23, ale nie możemy się do nich ograniczać, musimy ponad nie wyjść.

Większość systemów filozofii europejskiej opiera na systemach Parmenidesa i Arystotelesa, gdzie jeśli a to a; jeśli nie a to nie a. Filozofowie odrzucający takie podejście np. Heraklit24 są niemalże marginesem. Zen odrzuca tę tradycję logiczną25. Oczywiście nie neguje utylitarnych korzyści z logiki w życiu codziennym26, ale na poziomie medytacji nakazuje wyzbyć się logiki. Powie ktoś, że w ten sposób nie stworzy się niczego wielkiego. Ale zen nic nie chce tworzyć. Jest praktyczny27. Zenu nawet nie można nauczać28. Jak ktoś naucza medytacji zenistycznej, to jeszcze nie naucza zen, gdyż nic nie wyjaśnia. Jedynie wskazuje ścieżkę.

Zen jest więc kompletnie nie naukowy29. Pewnie wielu praktykujących uzna mój artykuł za w najlepszym wypadku za zbędny. Najbardziej ortodoksyjni pewnie będą mi wróżyć odrodzenie w piekle.

Logika w mistyce, jest nie tylko niepotrzebna, ale nawet szkodliwa. Przecież na pytanie, gdzie jest Bóg nie odpowiesz logicznie30.

Sposobem na wyjście z pułapki logiki są koany, których według tradycji jest aż 170031. Słowo „Ko-an” pierwotnie oznaczało „dokument publiczny”32, w tym wypadku jest jednak nazwą paradoksalnej zagadki lub opowiastki, której nie da się logicznie wyjaśnić. Oto przykład:

„Kiedy zapytano Joshu o znaczenie przybycia Budhidarmy na wschód (…) odpowiedział:

-Cyprysy na dziedzińcu.

-Masz na myśli obiektywny symbol – stwierdził mnich.

-Nie, nie to mam na myśli.

-W takim razie – spytał znów mnich- co jest podstawową zasadą buddyzmu?

-Cyprysy na dziedzińcu.”33

Zarzuci ktoś, że ta historia jest bez sensu; ale przecież cel zen nie ma mieć sensu.

Pustka (śunyata)

Jak już pisałem, nie jest ten artykuł podręcznikiem ani opisem medytacji. Jednak nie mogę jednej rzeczy pominąć. Medytując porządkujemy nasz umysł, osiągając coś, co buddyzm nazywa „stanem pustki”. Pustka to nie brak myśli, ale ich swobodny przepływ. Mistycy chrześcijańscy też ją znają, ale nie są nią tak zainteresowani jak buddyści. Dla mistrzów zen z pustki wyłania się prawdziwe istnienie34.

Nie jest to oczywiście stan jakiejś hipnozy czy jakiegoś transu. Pustka to prawdziwa świadomość35.

Zen nie interesuje się więc naszymi myślami i uczuciami, tylko jaźnią. A czy można ją opisać? Profesor Suzuki próbuje:

„Jaźń jest porównywalna do koła, które nie ma obwodu, jest to śunyata, pustka. Lecz jest ona również środkiem takiego koła, które znajduje się wszędzie i gdziekolwiek w tym kole. Jaźń jest punktem absolutnej podmiotowości (…) Ponieważ Jadnak ten punkt może poruszać się gdziekolwiek (…) w rzeczywistości nie jest to punkt. Punkt jest kołem, koło puntem”36.

Właściwie niczego nie trzeba tutaj dodać, ani nawet robić podsumowania.

Skoro jaźń jest jak koło, to do czego możemy porównać osobę doświadczającą pustki. Do samuraja, który mimowolnie kieruje mieczem, ale nawet o tym nie myśli. W skrajnej formie, nie wie, co robi37.

Jak już pisałem nie chodzi o brak myśli. Wręcz przeciwnie. Musimy je mieć, żeby je obserwować. Jak zauważył Thch Nhat Hanh:

„W rzeczywistości nasze myśli i uczucia to my. One są częścią nas. Mamy skłonności by traktować je (…) jako wrogie siły (...). Ale kiedy się złościmy sami jesteśmy złością. (…) Jesteś zarówno umysłem, jak i obserwatorem tego umysłu. Zatem doganianie myśli lub też rozkoszowanie się nią jest nieistotne. Ważne, by być świadomym tej myśli”38.

Może język jest tutaj zbyt radykalny; ale sens jest prosty – obserwuj myśli, które się pojawiają i znikają.

Dochodzi tutaj do parodosu, że w pustce doświadczamy osoby Boga, lecz sama idea Boga jest dla nas co najmniej zbędna39.

Jak pisał Mistrz Suzuki40:

„(...) Kłaniając się Budzie, nie powinniście mieć żadnego wyobrażenia Buddy- po prostu stajecie się jednym z Buddą, już jesteś Buddą41”.

Brak „Ja”

Według nauk buddyjskich zastosowanie się do powyższych wskazań przynosi nam wyzbycie się Ego42. Nie chodzi tutaj o samo wyzbycie się pychy; lecz o coś więcej. Wyzbywamy się przywiązania do własnej osoby. Mistycy chrześcijańscy też o tym mówią, ale zen jest bardziej radykalny. Czy na pewno praktykujący zen osiągają taki stan? Można mieć wątpliwości; ale przecież w tym artykule chodzi o opisanie samem doktryny, a nie ocenianie konkretnych osób.

Wracając do tematu; mistrz Suzuki radzi:

„(...) Bycie świadomym (…) nie oznacza bycia świadomym waszego małego „ja”, lecz raczej – waszej uniwersalnej natury, czyli Natury Buddy. Ten rodzaj świadomości jest bardzo ważny, ponieważ zazwyczaj jesteśmy tak bardzo jednostronni. Nasze potoczne rozumienie życia jest dualistyczne, ty i ja (…). „Ty” oznacza uprzytomnienie sobie wszechświata w formie ciebie, a „ja” uprzytomnienie sobie go w formie mnie43.”

Nie chodzi więc o schizofreniczne negowanie własnej osoby, lecz o uświadomienie sobie, że jesteśmy częścią świata, a nie czymś oddzielnym.

Poza tym trzeba odróżnić prawdziwe „Ja” czyli coś na kształt tego, co chrześcijaństwo nazywa duszą, od naszych naleciałości i dodatków44.

Zacytuję tutaj profesora Suzuki:

„Kochać Boga znaczy nie mieć własnego ja (...)45”.

Nie wiem czy czytelnicy zauważyli, że ten rozdział jest kompatybilny z poprzednim. Zarówno wyzbycie się logiki jak i „Ja”, to wyzbycie się dualistycznego podejścia do świata. I taki jest zen.

Tam „absolutne” jest w „względnym”, „nieskończone” jest w „skończonym”, „jedno” jest w „wielu”, „Bóg” jest w „świecie”, „ciemności” jest w „świetle”, „niezróżnicowane” jest w „zróżnicowanym”, „identyczność” jest w „różnicy”, „pustka” jest w „formie”, „mądrość” jest w „miłości”, „powszechny” jest w „szczególnym”46.

Profesor Suzuki próbuje wyjaśnić to za pomocą pewnych grafik. Niestety, nie mogę ich przenieść na ten tekst; ale mogę je opisać dokonując własnej interpretacji. Może to nawet i lepiej, gdyż jest to dla mnie pewne pobudzenie intelektualne.

A) „zrównoważony” staje się „niezrównoważonym”

B) „niezrównoważony” staje się „zrównoważonym”

C)”zrównoważony staje się „niezrównoważonym”, a „niezrównoważony” staje się „zrównoważonym”

D)Jednocześnie „zrównoważony” staje się „niezrównoważonym”, a „niezrównoważony” staje się „zrównoważony”

E)Wiecznie „zrównoważony” staje się „niezrównoważonym”, a „niezrównoważony” staje się wieczne „zrównoważonym”, tworząc w ten sposób nieskończenie obracające się kosmiczne koło47

F)Podsumowanie to czarno-biały znak yin-yang48.

Może jednak lepiej ograniczyć się do krótkich słów Thich Nhat Hanha:

„Ale jeśli mówimy: Według buddyzmu to istnieje” lub „według buddyzmu to nie istnieje”, to nie jest buddyzm, ponieważ idee bycia i nie-bycia są skrajnościami, które Budda przekroczył49”.

Oświecenie (Satori)

Nie jest łatwo wyjaśnić termin. Oświecenie. Thomas Merton podaje bardzo enigmatyczną, złośliwy napisaliby lapidarną, definicję:

„Jak wszystkie formy buddyzmu, zen poszukuje „oświecenia”, które stanowi rezultat rozpłynięcia się wszelkich przedmiotowa – podmiotowych związków i przeciwieństw w czystej pustce”50.

Przyjmijmy, że oświecenie to stan, który uzyskują mistrzowie medytacji. Jest to więc spełnienie zen.

Może jednak nie warto bawić się w definiowanie czegoś, co z zasady jest nie definiowalne, lecz jedynie zadowolić się słowami profesora Suzuki:

„Jakąkolwiek przyjmiemy definicję, satori oznacza wyłonienie się nowego świata, do tej pory nie dostrzegalnego w chaosie dualistycznego umysłu”51.

Satori nie jest objawieniem, gdyż dokonujemy jego sami bez Boga52. Co więcej w satori nie skupiamy się na dojrzeniu Boga, lecz na dojrzeniu jego dzieła53.

Chociaż, żeby nie być zbytnio krytycznym, zacytuję tutaj mistrza Suzuki:

„Na przykład budujemy samoloty i autostrady. A kiedy powtarzamy: „ja tworzę, ja tworzę, ja tworzę”, wkrótce zapominamy, kto rzeczywiście jest tym „ja”, który tworzy różne rzeczy, wkrótce zapominamy o Bogu. (…) nie możemy tworzyć i posiadać (…) skoro wszystko zostało stworzone przez Boga. Nie wolno o tym zapomnieć54”.

Według buddyzmu rzeczywistości dzielimy na trzy natury:

a) wyobrażenie czyli niepewne zmysły

b) współzależność czyli nasze relację z tymi wytworami tych zmysłów

c) ostateczną doskonałość wyzbycie się dwóch poprzednich55

Oświecony chociaż zdaję sobie sprawę ze wszystkich natur, wybiera trzecią.

W sumie, wszystko, co powyżej napisałem, nie wyjaśnia czym jest satori. Może musimy się zadowolić samym stwierdzeniem, że oświecenie to stan, który uzyskuje się dzięki medytacji zenistycznej. Nie jest to chrześcijańska świętość, gdyż świętym jest się tylko po śmierci. Za życia święta była tylko Maryja; może jeszcze Józef i Jan Chrzciciel? Poza tym, święty jest tylko bezgrzeszny, nie ma on jakiegoś specjalnego oglądu rzeczywistości. Może w tym jest pułapka zen, że przypisuje się mistrzom medytacji cechy, które w religiach Abrachamowych są boskie? W sumie kult jednostki i feudalne posłuszeństwo to cechy azjatyckie.

Bóg w zen

Właściwie powinienem zakończyć już artykuł; ale chyba ze względu na mój katolicyzm ,czuję potrzebę napisania jeszcze jednego rozdziału spełniającego formę aneksu. Nie jest to zbędny dodatek, lecz znakomite uzupełnienie. Będzie to bez wątpienia najciekawsza część artykułu.

Pytanie brzmi: Czy w zen możemy mówić o Bogu?

Nie brakuje prac definiujących buddyzm jako filozofię- drogę bez Boga, a nawet zaliczających go do form ateizmu. W przypadku zen jest to nawet logiczne, gdyż on pragnie wolności, od wszystkich pojęć, również od Boga56. Oczywiście negowanie Boga też jest formą pojęcia, więc i to trzeba odrzucić. Wyjaśnijmy:

„Zen nie zaprzecza jednak istnieniu Najwyższej Istoty. Niczemu nie potwierdza, ani niczemu nie zaprzecza, po prostu jest57”.

Czyli więc zen nie jest ateizmem, lecz skrajnym agnostycyzmem58?

To chyba byłaby powierzchowna interpretacja. Lepiej zastanówmy się, czy mistyczne uniesienie w zen jest formą kontaktu z Bogiem.

Thich Nhat Hanh wyjaśnia:

„Pojęcie Boga może być dla nas przeszkodą w dotknięciu Boga (...) Budda nie był przeciwny Bogu. Był jedynie przeciwny pojęciom Boga, które są tylko konstruktami mentalnymi (...)59”.

Ta interpretacja jednoznacznie wskazuje na buddyjski teizm; owszem pozbawiony teologicznej dysputy o cechach Boga. Lecz brak dysputy nie jest wynikiem ignorancji, lecz miłości.

Lecz jeśli nie w teologi, to gdzie znajdźmy Boga. W nas samych60. A więc kiedy medytujemy zaczynamy odczuwać Bożą obecność. Mistyka buddyjska i chrześcijańska bardziej różnią się na poziomie teorii niż praktyki.

Czy jednak w obecnym świecie, gdzie kultury i religie się przenikają, buddysta zen nie powinien, zamiast ograniczyć się do „nie opisywania Boga”, zastanowić się kim jest Jezus? Odpowiedź mamy u Thich Nhat Hanha:

„Fakt, że Jezus jest i Synem człowieczym i Synem Bożym nie jest dla buddysty trudny do zaakceptowania61.

Oczywiście z pozycji buddyjskiej można zarzucić mu eklektyzm, a z chrześcijańskiej powierzchowne pojmowanie trójcy świętej. Nie zmienia to faktu, że ogólna idea zdaję się być słuszna.

Czy można więc relatywizować, że zen i kościół to dwie ścieżki do Boga, które mają równą długość? Byłbym ostrożny. Wiara w buddyzmie, to wiara we własną zdolność do oświecenia62. Pytałem, czy jest to skrajny agnostycyzm? Może bardziej skrajny pelagianizm? Ale, pelagianizm nie jest próbą pomniejszenia Boga, a podwyższenia „ja”? Tego „Ja”, którego ponoć zen unika? Sympatycy zen zarzucają chrześcijanom zbytnią świadomość Boga63. Ale może należy to odwrócić? Ta świadomość może być wyrazem miłości. Pojawi się zarzut , iż chrześcijański Bóg, nawet jeśli jest prawdziwy, to jest intelektualnym konceptem. Odpowiadam; czy odrzucając wszelkie koncepty, nie tworzymy nowego? Wszak to, że ktoś zamiast „tak” czy „nie” odpowiada „nie wiem”, nie znaczy, że jest mniej fanatyczny; i to nawet jeśli to „nie wiem” wyraził samym milczeniem.

Podsumowanie

Tradycją już jest kończenie artykułu naukowego czy popularnonaukowego jakąś formą podsumowania. Może niechętnie, ale też to zrobię. Czy moja praca wyjaśniła czym jest zen? Pewnie nie. Jeśli coś udowodniłem, to tylko to, że nie rozumiem zen. Pocieszać się tylko mogę, że mistrz Suzuki zabraniał wiedzieć, czym jest zen64. Jego obraz spełniłem znakomicie. Jednak w ramach moim umiejętności pokazałem kilka rzeczy. Zen nie uczy systemu filozoficzno -teologiczngeo. Uczy jednak pewnej formy medytacji. Medytując odrzucamy logikę i wszelkie pojęcia, odrzucamy własne ego. Osiągamy stan pustki (sunjaty). A wszystko to, żeby uzyskać oświecenie (satori). Chociaż klasyczny zen pomija problem Boga, to podczas medytacji odczuwamy jego obecność. Rożnica między mistyką zen, a chrześcijańską, polega jedynie na tym, iż chrześcijanin o tej obecności wie. Ja osobiście doceniłbym tę wiedzę.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2024

Bibliografia:

From Erich, Suzuki Daisetz Teitaro, De Mertino Richard, Buddyzm zen i psychoanaliza, tłum. M. Macko, Dom wydawniczy REBIS, Poznań 2006.

Matron Thomas, Myśli o wschodzie, tłum. A. Wojtasik, Wydawnictwo Hoini, Kraków 2006.

Suzuki Daisetz Teitaro, Wprowadzenie do Buddyzmu Zen, tłum. A. i M. Grabowscy, Vis-a-vis, etiuda, Kraków 2009.

Suzuki Shunryu, Umysł Zen, Umysł początkującego,tłum. J. Dobrowolski i A. Sobota, wydanie II poprawione i rozszerzone, wydawnictwo ELAY, Jaworze 2019.

Thich Nhat Hanh, Cud Uważności – Prosty podręcznik medytacji, Tłum. G. Draheim, wydanie IV, Wydawnictwo Czarna Owcza, Warszawa 2015.

Thich Nhat Hanh, Nauki o miłości, tłum. S. Musielak, Wydanie I, Dom wydawniczy REBIS, Poznań 2006.

Thich Nhat Hanh, Żywy Budda, żywy Chrystus, tłum. R. Bartołd, wydanie I, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1998.

1Słownik dodany do Thich Nhat Hanh, Żywy Budda, żywy Chrystus, tłum.R. Bartołd, wydanie I,Wydawnictwo Zyski i S-ka, Poznań 1998, s.128.

2Suzuki Daisetz Teitaro, Wprowadzanie do Buddyzmu Zen, tłum. A i M. Grabowscy, vis-a-vis etiuda, Kraków 2009,s.121.

3Marton Thomas, Myśli o wschodzie, tłum. A. Wojtasik, Wydawnictwo Hoini, Kraków 2006. s.57.

4Tamże, s. 53.

5D.T. Suzuki, Wprowadzenie do Buddyzmu Zen, s. 39.

6Suzuki D. T., Wprowadzenie do Buddyzmu zen, s. 39.

7Tamże, s. 46.

8Suzuki Shunyu, Umysł Zen, Umysł Początkującego, tłum. J. Dobrowolski i A. Sobota, Wydanie II rozszerzone i poprawione, ELAY, Jaworze 2010, s. 147.

9Merton T., Myśli o wschodzie,s . 54.

10 From Erich, Suzuki D.T., De Martino Richard, Buddyzm zen i psychoanaliza, tłum. M. Macko, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2006, s. 218-219.

11Suzuki D.T. Wprowadzenie do buddyzmu zen, s. 121-122.

12Thich Nhat Hanh,Nauki o miłości, tłum. S. Musielak, wydanie I, Dom wydawniczy REBIS, Poznań 2006, s.22.

13Tamże, s.8-14.

14Tamże, s.131, informacja w przypisie.

15Thich Nhat Hanh, Żywy Budda, żywy Chrystus, s. 14.

16D.T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu zen, s.106, Suzuki nie podaje źródła cytatu. Być może jest to tylko parafraza.

17Thich Nhat Hanh, Cud uważności, prosty podręcznik medytacji , tłum. G. Draheim, wydanie IV, Wydawnictwo Czarna owcza, Warszawa 2015, s. 43-44.

18D.T. Suzuki,Wprowadzenie do Buddyzmu zen, s. 54.

19Tamże, s. 48-49.

20From E., Duzuki D.T., De Martino R., Buddyzm zen i psychoanaliza, s. 137.

21Tamże s.74.

22T. Merton, Myśli o wschodzie, s. 58.

23D.T. Suzuki, Wprowadzanie do Buddyzmu Zen, s.45.

24E. From, D.T. Suzuki, R. De Martino, Buddyzm zen i psychoanaliza, s. 143-144.

25Tamże, s. 72.

26Tamże, s.72.

27D.T. Suzuki, Wprowadzanie do Buddyzmu Zen, s. 74.

28T. Merton, Myśli o wschodzie, s.88.

29E. From, D.T. Suzuki, R. De Martino, Buddyzm zen i psychoanaliza, s. 26.

30D.T. Suzuki,Wprowadzanie do Buddyzmu Zen s. 88.

31Tamże, s. 141.

32D.T. Suzuki, Wprowadzanie do Buddyzmu Zen, s. 125.

33Tamże, s. 130. Autor nie wyjaśnia czy koan jest dokładnym cytatem czy parafrazą.

34S. Suzuki, Umysł Zen, umysł początkującego,s.149.

35D.T. Suzuki, Wprowadzenia do Buddyzmu Zen, s. 52.

36E. From, D.T. Suzuki, R. De Martino, Buddyzm zen i psychoanaliza, s. 42.

37Tamże, s. 36.

38Thich Nhat Hanh, Cud uważniości, s, 62-63.

39T. Merton, Myśli o wschodzie, s.60.

40Mistrz Suzuki, i profesor Suzuki, to dwie inne osoby.

41S. Suzuki,Umysł zen, umysł początkującego, s. 63.

42T. Merton, Myśli o wschodzie, s. 59.

43S. Suzki, Umysł Zen, Umysł początkującego, s. 42-43.

44E. From, D.T. Suzuki, R. De Martino, Buddyzm zen i psychoanaliza, s. 89.

45Tamże, s. 30.

46Tamże, s. 86-87.

47Przy czym, na rysunku, w kole jest drugie, co ma symbolizować mnogość procesów.

48Tamże, s. 89-91.

49Thich Nhat Hanh, Żywy Budda, żywy Chrystus, s. 91.

50T. Merton, Mysi o wschodzie, s. 57.

51D.T. Suzuki, Wprowadzanie do Buddyzmy Zen, s. 108-109.

52Tamże, s.113.

53Tamże, s. 119.

54S. Suzuki,Umysł zen, umysł początkującego, s. 91.

55Thich Nhat Hanh, Cud uważności, s. 81-82.

56E. From, D.T. Suzuki, R. De Martino, Buddzym zen i psychoanaliza, s. 168.

57T. Merton, Myśli o wschodzie, s. 58.

58D.T. Suzki, Wprowadzenie do buddyzmu zen, s.46.

59Thich Nhat Hanh, Żywy Budda, żywy Chrystus, s. 94.

60Tamże, s. 32.

61Tamże, s. 27.

62Tamże, s. 13.

63D. T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu zen, s. 162.

64S. Suzuki, Umysł zen, umysł początkującego, s. 33.

Marek Grabowski
Marek Grabowski

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *