Brzuch Kaśki
Pamięci Emmy Beck
Był słoneczny dzień, przynajmniej jak na wrzesień. Typowe, można by wręcz rzec słownikowe, babie lato. Razem z siostrą wracaliśmy Długą do naszego domu na Barokowej. Gdy już doszliśmy na miejsce, ujrzeliśmy następujący widok. Przed kamienicą stała nasza sąsiadka Kaśka. Ubrana była w obcisłe, niebieskie dżinsy i skórzaną kurtkę. Faliste, rude włosy spływały jej na policzki. Minę miała bardzo nietęgą. Przed nią stał jej chłopak. Taki typowy bananowy dres. Co jednak było intrygujące, lekko ją szarpał.
-Spójrz Piotrek, ten lump ja atakuje!-krzyknęła siostra.
-To prawda. Zobaczymy co się tam wyrabia.- odparłem.
Gdy podeszliśmy bliżej usłyszeliśmy jego głos:
-Mówię ci możesz to zrobić! Nie daj się zastraszyć! Masz sama podjąć decyzję, a nie słuchać się jakiś klechów!
-Kiedy, ja chyba nie chcę!
-Chcesz, tylko ci wmówili poczucie winy! Nie jesteś asertywna!- mówiąc to potrząsnął nią mocniej.
-Co się tu dzieje?- spytałem. Nawet nie próbowałem być miły.
-Spadaj, gnoju!- odburknął burakowato.
W pierwszej chwili chciałem już mu odpuścić. Potem jednak przypomniałem sobie słowa dziadka, że szlachcic nigdy nie może bać się chama.
-Nie pyskuj mi pod moim własnym domem!-odparłem stanowczo.
-Właśnie!- dodała siostra- Spierdalaj z Barokowej!
Chyba odebraliśmy mu pewność siebie. Puścił Kaśkę, spojrzał na nas i odburknął:
-Znaleźli się pedał i emu!- Po czym odszedł naburmuszony.
-Mówi się emo! Emu to są buty, ćwoku!- Krzyknęła za nim siostrzyczka.
A ja puściłem mu fucka. Nie wiem, czy zauważył. Kaśka stała spięta.
-Czego od ciebie chciał ten gnój?-spytałem ją.
-Chodźcie do mnie. Tam na spokojnie wam wszytko wyjaśnię.-odparła. Po minie widać było, że jest zdenerwowana.
Poszliśmy więc do jej mieszkania. Tam spojrzała nam prosto w oczy i powiedziała:
-Jestem w ciąży.
Te słowa były dla mnie szokiem. Jakbym dostał obuchem po głowie. Po chwili milczenia spytałem retorycznie:
-Z tym cwelem?- Oczywiście znałem odpowiedź.
-Tak, z nim. Pękł nam kondon.
-Po co w ogóle z nim współżyłaś?- Spytała siostra Zosia. – Ja pragnę umrzeć jako dziewica. Nie mam i nigdy nie miałam chłopaka, tak jak mój brat nie ma dziewczyny.
Kaśka w ogóle nie zwróciła uwagi na tę deklarację i ciągnęła dalej.
-Czarek chce żebym usunęła. Ale ja chyba nie jestem wstanie.
Gdy tego słuchałem zaczęły mnie przechodzić ciarki.
-Nie rób tego!-powiedziałem.
-Właśnie!-dodała siostra.
Kaśka rozłożyła ręce i powiedziała:
-Czarek twierdzi, że jestem pod presją społeczeństwa i boję się własnych praw.
Na chwilę zamilkła, po czym powiedziała:
-Zostawcie mnie. Chcę zostać sama.
Posłuchaliśmy jej, ale przy wyjściu zapewniliśmy, że zawsze może poprosić nas o pomoc. To była bardzo trudna wizyta.
Parę dni później spotkałem tego jej felka jak stał pod moim domem i palił szluga.
-Co się jopisz?-Naskoczył na mnie.
-Bo mam oczy!- odparłem- Wiem o wszystkim.
-I co, też chcesz za nią zdecydować? Jest nieasertywna, więc łatwo na niej wymusić decyzję o jej ciele.
-Jeśli ktoś coś na niej wymusza, to właśnie ty.-odburknąłem. Ten koleś coraz bardziej mnie wnerwiał.
-Mnie tylko wkurwia, że debilka nie chce sama decydować o sobie!
Odszedłem bez pożegnania się.
Minęło kilka dni. Kaśka postanowiła donosić ciążę. Przy okazji przebadała się i w ten sposób sprawdziła, czy nie załapała jakiegoś choróbska. Na szczęście nie było żadnej kiły, ani innej mogiły.
Czarek ją rzucił. Jak wyjaśnił, nie może być z osoba nieasertywną, która pozwala innym decydować za siebie. Oczywiście alimentów nie płacił. Znalazł sobie szybko inną dziewczynę. Ona był już asertywna. Była wręcz feministyczna i genderowa. Tak bardzo genderowa, że pozwalała mu, żeby bił ją po pysku niczym faceta.
Po paru miesiącach Kaśka urodziła dziecko, śliczna dziewczynkę. Miała wielkie i piękne oczy. Ochrzczono ją u Franciszkanów na Senatorskiej.
Bardzo lubiliśmy z Zosią to dziecko odwiedzać.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2018