Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Bez snu

Jakiś hałas obudził Karolinę.

Była ciemna noc, a jej sypialnia tonęła w mroku.

Otworzyła oczy i podniosła wzrok znad kołdry.

-Co to mogło być? - spytała samą siebie.

Po chwili pojawiła się odpowiedź:

-Zapewne jakieś niebezpieczeństwo!

Był już na tyle doświadczona, iż wiedziała, że nie można lekceważyć żadnych nocnych odgłosów.

Usiadła na łóżku. Odczekała chwilę, po czym zapaliła lampkę.

Zaczęła rozglądać się po pokoju, żeby sprawdzić, czy nigdzie nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa.

Na razie nie dojrzała niczego niepokojącego; czy jednak przyjrzała się dostatecznie. Robiła to dość szybko i lapidarnie, poza tym było przecież ciemno. Jednak nie to było najważniejsze. Problem polegał na tym, iż hałasy mogły dobiegać z innego pomieszczenia.

Karolinę zaczęły nachodzić niepokojące spekulacje:

-Ktoś mógł przecież włamać się do nas. Może próbuje nas okraść? Wszak w domu mojego ojca, sołtysa, jest pełno kosztowności. Innym celem mogą być papiery, które ojciec ma na różne osoby, lub moje trucizny.

Po chwili pomyślała sobie coś jeszcze gorszego:

-Żeby szło tylko o to, może sprawa jest poważniejsza! Ktoś może próbować nas zabić; wszak tata ma tylu wrogów! Matki zaś, nie chce chyba zabić nikt. No, może z wyjątkiem samego ojca. A jeśli chodzi o chęć zgwałcenia mnie? Wielu zboków może mieć ochotę na moje dziewictwo.

Złe myśli nachodziły ją cały czas i były one coraz bardziej oryginalne:

-Właściwie, to czemu jednak przyjmuję, że to człowiek, a nie jakiś demon? Mogła tutaj pojawić się zmora, żeby napić się naszej krwi. Jeśli to ta pieprzona Nikola, to nie daruję jej!

Po tych ostatnich myślach, aż zacisnęła gniewnie pieść. Szybo jednak złagodniała, gdyż zrozumiała coś nieprzyjemnego:

-Chociaż z drugiej strony, ona to mała piwo. Zadaje ból, ale nie odbiera życia. Gorzej, jeśli jest to wampir. Taki, to wyssie z nas całą krew i nie zostawi żywym.

Tak oto, pojawiające się w jej głowie myśli wzbudzały coraz większy niepokój. To takie typowe, złe sytuacje, w których chwila staję się godziną.

Zaczęła nasłuchiwać czy nie ma nowych odgłosów. W końcu usłyszała coś. Teraz już zorientowała się, że to przychodzi zza okna.

-No, tak – pomyślała sobie – o tej porze na zewnątrz często jest niebezpiecznie.

Naturalne było pytanie:

-Co tam się może dziać?

Szybko pojawiły się odpowiedzi:

-Ufo zawsze ląduje na polanie, więc to nie ono. Czyżby do Kości Wielkich zawitał jakiś wilkołak, albo małpolud? A może jakiś inny stwór? Co jeśli to jest jakaś olbrzymka, która ma zamiar rozdeptać tutejsze domy swoimi stopami.

Ponieważ już zaczynała odlatywać, musiała się nieco otrząsnąć i odróżnić fantazje od tego, co jest naprawdę możliwe.

-No nie, przesadziłam. Olbrzymki nie istnieją. Trzeba żyć w realnym świecie. Domy rozdeptywać może Godzilla albo King Kong.

Potem zmieniła kierunek rozważań:

-A jeśli to jakiś kataklizm np. tornado. Istnieje też możliwość ataku obcej armii.

Właściwie miarka była już przebrana. Karolina nie mogła już dalej znieść tego wszystkiego. Tak by chciała, żeby był już dzień.

Złapała się za głowę i niemal płacząc powiedziała:

-Oj, jak jak boję się. Ale może to nic tak straszliwego; to mogą być tylko zwykłe niegroźne duchy albo zjawy. Oby, oby...

Jednak nie potrafiła uspokoić się. Właściwie dopiero teraz miała pomyśleć o najgorszym:

-A jeśli to sam szatan? - Zadała sobie przeraźliwe pytanie. - On, ponoć, chodzi po zmierzchu tutaj ulicami. Nie, ja już tego wszystkiego nie mogę wytrzymać!

Karolina podniosła wzrok. Wiedziała, że musi stawić czoła zagrożenia.

Założyła szlafrok i wyciągnęła spod poduszki swój mały pistolet.

Musiała sprawdzić, co się dzieje.

Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Zobaczyła jak dwóch facetów kopie trzeciego. Tamten nie ruszał się i zapewne już nie żył.

Karolina otworzyła oko i krzyknęła:

-Można ciszej!

Po tych słowach wróciła do łózka.

-Tyle niepokoju o nic. Jakie ja miałam apokaliptyczne myśli, a tu tylko zwykłe zakłócenie ciszy nocnej.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2021

Marek Grabowski
Marek Grabowski