Zapisać marzenia
Blog literacki Marka Adama Grabowskiego

Behemot zawitał do Kości Wielkich

Witch była w trakcie uprawiania joggingu.

Biegła, myśląc sobie:

-Kurdę, jędza musi zachowywać dobrą kondycję. Te biegi są zajebiste! W prawdzie nie są aż tak fajne jak joga, która nie dość, że dobrze działa na kręgosłup, to jeszcze może prowadzić to opętania, ale też są git!

W pewnym momencie zatrzymała się, żeby zrobić przysiady. Gdy wykonywała to ćwiczenie, nagle spostrzegła czarnego kota ocierającego się o jej (również) czarne adidasy.

-Sie ma kicia; ależ jesteś brzydki! - zaśmiała się.

-Ty natomiast masz niezłe nogi w tych legginsach, tylko nieco śmierdzą od potu – niespodziewanie odparł kot.

Witch cofnęła głowę z przerażenia i krzyknęła:

-O kurwa, on gada!

Potem znów przybliżyła głowę i powiedziała:

-To jest zbytnio wariackie, nawet jak na warunki Kości Wielkich!

-To co, gadać już nie wolno? - zapytał ją kot.

-Wolno, wolno; ja ci nie zabraniam, ale sam przyznasz kiciuś, że to nietypowa sytuacja! - odparła Witch .

-Eee, tam. Macie tutaj na tym zadupiu wodnika, regularne odwiedziny ufo i córkę sołtysa, która para się alchemią; a ciebie dziwi moja mowa? - bronił się.

-No, prawda, ale gadające koty to ja dotychczas widziałam tylko w „Sabrinie”. A jak ty się właściwie nazywasz?

-Na imię mam Behemot; ale wiedz, że ja nie jestem kotem. Jedynie mam kocią powłokę.

Witch spojrzała na niego rozmarzona i wymamrotała spokojnym głosem:

-Behemot; diabelskie imię niczym w „Mistrzu i Małgorzacie”; zajebiście!

Potem opuściła wzrok i znów patrząc na czworonoga, powiedziała:

-Skoro nie jesteś kotem, to kim, czy czym jesteś: demonem?

-Ani jednym, ani drugim. Nie jestem niczym, co umiałabyś nazwać – wyjaśnił, jeśli ten mętlik w ogóle można nazwać wyjaśnieniem.

Witch była coraz bardziej zaintrygowana. Zaczynała się dopytywać:

-Ale czy jesteś w Kościach Wielkich już od dawna? Skąd przybyłeś?

-Jestem z miejsca, którego nie znasz. Natomiast ja znam Kości Wielkie bardzo dobrze. Wiem np., że mieszkasz razem z tą zgrzybiałą staruchą, w leśnej chałupce.

-O rany, wiesz o babci! - Witch była w siódmym niebie. - A czy mogłabym ciebie jej pokazać; bo wiesz ja zawsze chciałem mieć czarnego kota.

-Nie ma sprawy, tylko pamiętaj, że ja nie jestem kotem. - Behemot wyraził zgodę.

Gdy weszli, Baba Jaga przywitała ich w nieuprzejmy sposób:

-Czego tu, Witch? A widzę, że jakiegoś pchlarza tutaj przyniosłaś?

-Kurwa, ta starucha jest jeszcze bardziej chamska niż mi się wydawało! - Behemot skomentował tę zgryźliwość.

Słysząc to, Baba Jaga spadła ze stołka.

Potem podniosła się i robiąc przeraźliwą minę, powiedziała:

-Psia mać, ten futrzak gada!

-To jest Behemot – wyjaśniła Witch. - Nie jest kotem, jest nie wiadomo czym.

-Dokładnie – Behemot przytaknął. - Witch mówiła, że mógłbym u was zamieszkać.

-Zamieszkać to byś mógł – Baba Jaga drapała się po głowie – ale czy byłby z ciebie jakiś pożytek?

-Mogę łapać myszy i szczury, a nawet polować na krety – Behemot zareklamował się.

-Dobre i to – powiedziała Baba Jaga – ale wiedz, że my tutaj wolimy poważniejsze rzeczy; mianowicie magię!

-To też potrafię – zaśmiał się. Spójrz do lustra.

Baba Jaga wprawdzie niechętnie, ale wykonała prośbę. Ogarnęło ją przerażenie ,kiedy zobaczyła wielką bulwę na swoim nosie.

-Kurwa, co mi zrobiłeś ty durny kocurze? - wydarła się.

Witch zaś nie mogła powstrzymać się od śmiechu:

-Super Behemot! Ale dowaliłeś Babci!

-To wcale nie jest zabawne! Odczaruj mnie! - Baba Jaga darła się.

-Ok, już jesteś zdrowa. - Behemot zlitował się.

Odratowana Baba Jaga patrząc w lustro, powiedziała:

-No, dawny nos wrócił. Niesamowite!

Po chwili dodała:

-Tę siksę też mógłbyś zaczarować.

-Odjeb się babcia – zaśmiała się Witch, ale potem już mniej zadowolona krzyknęła – O kurwa, muszę do klopa! Chyba mam sraczkę!

Po tych słowach pobiegła na kibel.

Siedziała tam kwadrans, aż wyjęknęła:

-Dobra, rozumiem, to magia! Zabierz ze mnie ten urok!

-Co Witch, nie miło sra się! - Baba Jaga trzymała się za brzuch, rycząc ze śmiechu.

-Litościwy jestem – odparł Behemot.

Witch po wyjściu z łazienki powiedziała:

-Widzę, że znasz pradawne czary; szacun! Doceniam każde zło, nawet to, którego sama jestem ofiarą.

Potem uśmiechnęła się i spytała retorycznie Jagę:

-Chyba Behemot może z nami zostać?

-No, jasne! - powiedziała stara . - Właśnie takiego partnera nam potrzeba.

Następnie oparła głowę na ramieniu i rozmarzona dodała:

-Kiedy Marek pisał premierowe opowiadanie miałam być jedyna. Teraz jest nas trójka. Ekipa rozwija się.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2021

Marek Grabowski
Marek Grabowski